Rozdział 4.
Damon:
Wszystko poszło nie tak jak chciałem. Elena powinna uciekać ze mną. Nie ze Stefan’em.
Dzięki mnie miałaby świeżą krew, ludzką krew, a dzięki Stefan’owi pewnie teraz jedzą lunch ze sarenką.
Chciałem aby Elena była teraz przy mnie. Abym mógł dotknąć jej twarzy. Popatrzeć w oczy. Po chwili poczułem jak łza spływa mi po policzku. Przeklnąłem w myślach i wytarłem niesforną kroplę.
Schodząć na dół do salonu słyszałem pukanie do drzwi. W wampirzym tępie podbiegłem do nich i odtworzyłem. W progu stała Bonnie.
-Cześć, Damon - przywitała się i weszła do środka. Po chwili siedzieliśmy na sofie.
-O co chodzi?-spytałem znudzony.
-Znalazłam sposób. - odpowiedziała.
-Na wampiryzm?-spytałem zaskoczony, po czym dodałem- Na to nie ma „sposobu“, Bonnie.
-No, na wampiryzm nie. Znalazłam coś innego. - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
-Mów dalej - odparłem i przymrużyłem oczy.
-Przez całą noc czytałam różne księgi, zaklęcia, szukałam rozwiązania, kiedy natknęłam się na to - rzekła i wyjęła z torby dużą książkę i mi podała - przeczytaj to - poleciła i wskazała palcem tekst. Według polecenia zacząłem czytać. Było to zaklęcie, lecz po chwili spojrzałem na Bonnie jak na wariatkę.
-Ja nic z tego nie rozumiem - powiedziałem i oddałem jej księgę.
-To zaklęcie mówi, że u człowieka po przemianie zmieniają się tylko niektóre cechy. Fizycznie jest taki sam. Jego ciało pozostaje nienaruszone.
-Czyli?..
-Czyli dzięki temu zaklęciu można przywrócić u wampira dawny skład jego krwi. Wampir pozostaje wampirem, ale krew jest człowiecza - powiedziała, ale ja nadal nie wiedziałem o co chodzi.
-A niby jak nam to pomorze, Bonnie?
-Boże, Damon, myśl! Kiedy Elena będzie miała w sobie swoją dawną krew nie będzie musiała uciekać, bo Klaus będzie mógł tworzyć swoje hybrydy! - dokończyła dumna. Gdy to usłyszałem na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Moja Elena znowu będzie przy mnie.
-No, Bonnie należy ci się nagroda. A teraz trzeba sprowadzić Elenę spowrotem. - stwierdziłem i wstałem kierując się do wyjścia. Bonnie poszła w ślad za mną.
-Zaczekaj, a co z Klaus’em? Jemu też trzeba powiedzieć - zapytała zatroskana.
-Zleć to Caroline, ona umie z nim rozmawiać. Narazicho - odparłem i wybiegłem w wampirzym tępie z domu.
Caroline:
Jedząc śniadanie, w postaci woreczka z krwią, rozmyślałam o tej świni Tyler’rze, kiedy z monologu wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-Cześć, Bonnie! Co tam?- spytałam udając wesołą.
-Caroline, jest sprawa - przeszła do sedna.
-Słucham.
-Znalazłam rozwiązanie dla Eleny.- powiedziała z dumą i cicho kaszlnęła.
-Tak?! Jakie?
-Teraz to nie istotne. Damon właśnie sprowadza Elenę. Tak sądzę. Ale trzeba też poinformować o tym.. Klaus’a. - dodała przyciszonym głosem. Nie, no nie wierzę, pomyślałam.
-A co ja ma z tym wspólnego?! - spytałam wściekła. Zawsze ja otrzymuję zadanie pod tytułem „ pogadać z Klaus’em“.
-Car, spokojnie. Tylko tobie nic nie zrobi, a nie ma nikogo innego, żeby z nim porozmawiał. Proszę, zrób to dla Eleny.
-Ugh.. no dobrze. Ale wisicie mi przysługę!
-Kocham cię, pa! - powiedziała i rozłączyła się.
Potem zaczęłam się szykowac do wyjścia i znowu powróciłam do rozmyślania. Nadal było mi źle po tym co zrobił Tyler, ale wiedziałam, że nie powinnam przez niego płakać. Nie zasługiwał na to. Postanowiłam więc zapomnieć o nim.
Później Klaus. Nie dawał mi spokoju w myślach. Myślałam, że nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć, a wczoraj przytulając się do niego, czułam się tak bezpiecznie, tak błogo. Nadal go nienawidziłam, ale jakoś nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Pragnęłam tylko znowu się do niego przytulić i znów się poczuć tak wspaniale jak wtedy.
Ubrałam na siebie ciemne rurki, falowaną koszulkę w kwiatki i szare trampki, po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku posiadłości Mikaelson’ów.
Kiedy wysiadłam z auta z wampirzą szybkością znalazłam się przed wielkimi drewnianymi drzwiami i zapukałam. Po sekundzie usłyszałam, że ktoś się zbliża do drzwi. Kiedy się tylko uchyliły ujżałam Klaus’a. Ubrany był w ciemne spodnie, z nieznanego mi materiału i niebieską koszulę całkowicie rozpiętą. Moje oczy mimowolnie zjechały w dół i spoczęły na jego torsie. Przyglądałam się z uwielbieniem, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że wyglądam jak idiotka.
Szybko spojrzałam na niego i zauważyłam, że się uśmiecha. Był taki przystojny.
-Witaj, Caroline - odezwał się pierwszy i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Po chwili znaleźliśmy się w salonie. Usiadłam na kanapie, a on obok mnie.
-Jak się czujesz? - spytał z zatroskaną miną.
-Dobrze i jeszcze raz ci dziękuję. Przyszłam, bo muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam poważnie.
-Zamieniam się w słuch, kochana.
-Bonnie znalazła wyjście dla Eleny. - rzekłam ciężko wypuszczając powietrze z płuc. Klaus nagle się orzywił i spojrzał na mnie rozpromieniony.
-No to świetnie. Wiedziałem, że coś wymyślicie. Jakie to wyjście? - spytał i uśmiechnął się szelmowsko.
-Sama nie wiem, miałam ci tylko to przekazać.
-Ach tak. Gdzie jest Elena? - spytał nad wyraz spokojnie.
-Damon po nią pojechał. Sądzę, że dzisiaj będzie w Mystic Falls.- odparłam i spojrzałam gdzieś w przstrzeń. Po chwili niezręcznej ciszy wstałam.
-Już uciekasz? - spytał spoglądając na mój biust.
-Tak. Tylko to miałam ci do powiedzenia.
-Kochanie, przekaż Bonnie, żeby przyjechała do mnie dzisiaj. Jak najszybciej - polecił i odprowadził mnie do drzwi.
-Wiesz istnieje takie coś jak telefon. Przestań się wszystkimi wysługiwać i zrób coś sam. Cześć - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Nie wiem dlaczego tak się zachowałam. Po prostu starałam się stłumić to uczucie, które pojawiało się we mnie, gdy tylko go widziałam.
Otwierając drzwi od samochodu czyjaś ręka je zatrzasnęła. Odwróciłam się i zobaczyłam mieszańca.
-Czego znowu? - spyłam zdenerwowana.
-Jeżeli Tyler znowu cię skrzywdzi, powiedz mi, a ukażę go znowu. - pwiedział, a ja się kompletnie zagotowałam.
-Że co?! Jak to „ukażesz“?!
-Caroline, nawet nie wiesz jak bolało mnie, kiedy płakałaś. Musiał za to zapłacić.- odparł i pogłaskał mnie po włosach.
-Co ty w ogóle mówisz? Czy ja cię prosiłam o to? Nie! Dziękuję ci, że wczoraj byłeś przy mnie, ale nie mam ochoty mścić się na kimś, kto nawet na zemstę nie zasługuje! Co mu zrobiłeś? - spytałam wkurzona.
-Nic strasznego. Pewnie jeszcze dochodzi do siebie, ale jest w tym coś dobrego, skarbie.
-Niby co?!-spytałam wściekła.
- Zrobiłem to sam - dodał i uśmiechnął się zawadiacko po czym zniknął za drzwiami swego domu.
Byłam po prostu wściekła! Klaus musiał pobić Tyler’a, chociaż wlace go o to nie prosiłam! Z jednej strony cieszyłam się, że mój były zapłacił za zdradę, ale z drugiej bałam się, że zrobił mu coś naprawdę poważnego. Niestety nadal był dla mnie ważny. Nie można tak z dnia na dzień przestać kochać.
Zdenerwowana skierowałam się do domu Bonnie. Gdy znalazłam się w środku od razu przeszłam do sedna.
-Bonnie, Klaus chce się z tobą widzieć. Pewnie pragnie znać szczegóły tego całego zaklęcia. Powiedział, że masz się u niego jak najszybciej zjawić. - rzekłam swoim normalnym tonem.
-Cóż.. muszę jechać -odparła i wstała - Caroline?
-Tak?
-Pojedziesz tam ze mną? - spytała błagalnym tonem po czym dodała - nie chcę z nim przebywać sam na sam.
-Eh, no jasne - odpowiedziałam i cichutko zachichotałam.
Po dziesięciu minutach ponownie znalazłam się na posesji Klaus'a. Razem z Bonnie. Gdy wchodziłyśmy do środka, moja przyjaciółka zachowywała się bardzo niepewnie i podejrzliwie. Zdałam sobie sprawę, że się boi.
Usiadłyśmy w salonie mieszańca i zaczęliśmy rozmowę.
-Bonnie, wytłumacz mi proszę na czym polega to zaklęcie. - zaczął.
-Czar zamienia u wampira skład jego krwi. Krew jest po prostu człowiecza.
-Czyli dzięki temu Elena będzia miała swoją dawną krew? - spytał jeszcze bardziej zachwycony. Potem na sekundę spojrzał na mnie. Przyłapał mnie. Przyglądałam się mu.
-Zgadza się - odparła z obrzydzeniem - I będziesz mógł kontynuować tworzenie swojej hybrydziej rodzinki.
-Na to liczę - odgryzł się i uśmiechnął szelmowsko do mnie. - Spisałaś się Bonnie. Byłem pewien, że coś wymyślicie.
-Robię to dla Eleny.-wydukała coraz bardziej wkurzona i dodała - Jest coś jeszcze. Musisz sprowadzić czarownicę. Ja straciłam moce.
-Zajmę się tym. No, drogie panie, na was już czas - powiedział uprzejmie po czym wstał, a Bonnie poszła w ślad za nim. Po chwili znalazł się przy mnie i wyciągnął dłoń. Spojrzałam na niego głupio i wstałam odpychając jego rękę. Ten tylko pokręcił głową i zachichotał.
-Do zobaczenia kochanie - zwrócił się do mnie, a potem do Bonnie - Do widzenia Bonnie.
Po tym wszystkim odwiozłam przyjaciółkę do domu i pojechałam do siebie. Po długiej i gorącej kompieli położyłam się do łóżka próbując zasnąć.
Przewracałam się z boku na bok, lecz nic to nie dało. Rozmyslałam o wszystkim mając nadzieję, że usnę. Ale nadal nic. W końcu zdałam sobie sprawę, że nie usnę więc gapiłam się ślepo w sufit. Ten dzień był przygnębiający, pomyślałam. Później w moich myślach pojawił się Klaus.
Wyobrażałam go sobie bez koszulki. Że dotykam jego torsu, a później jego ust. Nie, nie, nie Carolie, skarciłam się w myślach. Mimo iż nie chciałam nadal o nim rozmyślałam. Po długich monologach wstałam ubrałam na siebie dresy i czytałam książkę przy biurku. Kiedy i to mi się znudziło podeszłam do okna, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je. Po sekundzie zmierzałam już w wampirzym tępie w kierunku posesji hybrydy...
__________________________________________________________________________
Taa.. no to jest 4 rozdział. Nie wiem czemu, ale w ogóle mi się nie podoba : c.
Oczywiście z dedykacją dla Oli (Rose) <3. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła :)
A co Wy myślicie o tym ? xx
Liczę na komentarze, pozdrawiam ; *.
Bardzo fajny rozdział, choć kilka błędów ort. wyłapałam.
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego rozdziału ;p
Boooooooże! Jak przeczytałam, że Klaus stał z odpiętą koszulą, to od razu pojawił w swojej głowie Joseph w takiej własnie sytuacji ;p Rozdział bardzo fajny, nie wiem co Ci się nie podoba i mam nadzieję, że Caroline udała się do Klausa, a nie Tylera ;D I obojętnie w jaki sposób Tyler został ukarany, to będę się cieszyć, że ma nauczkę, i że Caroline teraz go nienawidzi ;p
OdpowiedzUsuńu mnie nn ;D zapraszam i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację kochana ;* Co do rozdziału to jest genialny, bardzo mi się podoba. Znalazłam kilka błędów ale nie będę się czepiać. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! ;**
OdpowiedzUsuńpostaram się ich nie popełniać . Nie ma za co ; *
UsuńOkey, więc zacznę od wytykania błędów ;p
OdpowiedzUsuń"-A niby jak nam to pomorze, Bonnie?" - piszemy "pomoże"
"A teraz trzeba sprowadzić Elenę spowrotem." - z powrotem
"Jedząc śniadanie, w postaci woreczka z krwią, rozmyślałam o tej świni Tyler’rze, kiedy z monologu wyrwał mnie dźwięk telefonu. / Po długich monologach wstałam ubrałam na siebie dresy i czytałam książkę przy biurku." - w tych dwóch zdaniach wyraz "monolog" nie pasuje, biorąc pod uwagę, że Caroline nie wypowiada swoich myśli na głos. Powinnaś bardziej użyć "monolog wewnętrzny".
"Klaus nagle się orzywił i spojrzał na mnie rozpromieniony." - "ożywił"
"-Jeżeli Tyler znowu cię skrzywdzi, powiedz mi, a ukażę go znowu. " - w tym wypadku powinno być "ukarze" - od słowa "kara"
"Klaus musiał pobić Tyler’a, chociaż wlace go o to nie prosiłam!" - literówka - "wcale".
Były jeszcze jakieś dwa wyrazy gdzie brakowało kreski nad "ś" czy "ć", ale nawet ja nie jestem taka skrupulatna by czepiać się takich drobiazgów :)
Pamiętaj, że te moje uwagi mają na celu jedynie pomoc, nie jestem złośliwa ^^
Rozdział... Bardzo dobry! Wyjątkowo podoba mi się relacja Klaus-Caroline w tym opowiadaniu. Podkreślasz chemię między nimi, o bardzo mi się podoba. Jednocześnie są razem tak cudownie przewrotni... I uwielbiam twoją Caroline! Sama nie wiem jak to nazwać. Jest tutaj taka uroczo zadziorna, ale jednocześnie pozostaje wrażliwą "sobą".
Czekam na kolejny rozdział i informuje, że u mnie w końcu jest NN :)
Pozdrawiam, Violet M :*
taa, wiem przepraszam za błędy, pisałam na szybko, ale dziękuję za pomoc ; *
Usuń