Rozdział 3
Caroline:
Kiedy Elena i Stefan wyjechali, Damon został praktycznie sam. Działał mi na nerwy, ale było mi go szkoda i zamierzałam pójść do niego podtrzymać go na duchu. Ubrałam jasne rurki różową koszulkę na ramiączkach, czarne szpilki i ruszyłam do Salvatore’ów.
Kiedy byłam juz na miejscu weszłam do domu bez pukania. W sumie widok, który zastałam nie zdziwił mnie. Damon siedział na sofie ze szklanką whisky w ręku a pod jego nogami leżały dwie młode brunetki. Martwe, jak przypuszczałam. Palant, pomyslałam.
-Nie zapraszałem cię - powiedział gdy podeszłam do niego.
-Tak odreagowujesz? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Co? Nieee... Świętuje - prychnął i wypił whisky do końca po czym złapał za butelkę i pił z gwinta.
-Chcesz o tym pogadać?
-Uważasz, że będę się tobie zwierzał? - spytał po czym obrócił głowę i dodał - z czym do ludzi?
Spiorunowałam go wzrokiem po czym usiadłam obok.
-Damon, wiem, że jest ci ciężko. Kochasz Elenę, ale ona nie chce z tobą być, to jasne, ale nie możesz tak postępować gdy tylko coś pójdzie nie tak. Zawsze przecież możesz o tym z kimś pogadać , a nie zabijać niewinnych ludzi na poprawienie humoru - rzekłam i uśmiechnęłam się blado.
-Żeś mnie pocieszyła.. Brawo, Caroline - odparł i rzucił pustą butelką w okno. - Nie mam co się martwić. Mój ukochany braciszek zajmie się Eleną. Jak zawsze.
-Nie możesz winić go za to, że Elena go kocha. Poza tym niedługo wrócą. Może Klaus opuści miasto w poszukiwaniach Eleny i wtedy...
-Nie sądzę - odezwał się głos za nami a my obróciliśmy się w natychmiastowym tępie. Był to Klaus. Stał oparty o futrynę i uśmiechał się szyderczo. Damon i ja wstaliśmy po czym spojrzeliśmy na siebie.
-Czego chcesz, hybrydo?- spytał Damon.
-Krótkiej odpowiedzi. Gdzie jest Elena? - spytał nad wyraz spokojnie. Ja oczywiście stałam jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć. Klaus wszedł lekkim krokiem do domu po czym spjrzał na mnie i uśmiechnął się. Zmierzyłam go wzrokiem i odwróciłam głowę.
-Błagam. Możesz mnie zabić i tak ci nie powiem. - prychnął Damon , a Klaus w wampirzym tępie znalazł się przy nim, po czym przygwoździł do ściany. Dusił go.
-Nie kuś - odpowiedział po czym rzucił nim o przeciwną ścianę.
-Zastanawiam się tylko, dlaczego byliście tacy głupi, aby zmieniać ją w wampira. Nadwyraźniej ty i Stefan zrobicie dla niej wszystko. Choćby jakiś mieszaniec miałby was zabić. Wszystko dla Eleny - powiedział. No cóż, było w tym trochę racji.- Niestety nie pomyśleliście, że będę zły... Wciąż mam za mało hybryd, a krew Eleny juz nic nie pomoże.. Cóż więc mam zrobić?
Damon wstał i oparł się rekoma o stolik.
-Podziękuj swojej siostrze - powiedziałam w końcu - to przez nią Elena jest wampirem, a Matt o mało co nie zginął!
Klaus nagle stanął przede mną tak , że dzieliło nas tylko parę centymetrów.
-Słucham? - spytam spokojnie i spojrzał na moje usta.
-Słyszałeś.
Mieszaniec odwrócił się i spojrzał na Damon’a.
-Z Rebekah’ą rozprawię się sam, a wy macie trzy dni na odwrócenie tego. Za trzy dni Elena ma być człowiekiem. I ma być w Mystic Falls. Nie obchodzi mnie, jak to wykonacie.
-Trzy? Cóż za liczba? - prychnął Damon i podszedł do mnie.
-Moja ulubiona - odparł, uśmiechnął się i po chwili już go nie było.
Oboje posmutnieliśmy. Damon podszedł do komody i wyjął butelkę whisky.
-Co zrobimy? - spytałam siadając na kanapie.
-Musimy pogadać z Bonnie. Może jest jakies rozwiązanie. Jeżeli nie, Elena musi wyjechać jak najdalej stąd. Nie może wrócić.
-I co ma uciekać przez całe życie przed Klaus’em?
-Jeśli będzie trzeba to tak - odparł i usiadł obok mnie. Oboje patrzeliśmy się gdzieś w przestrzeń i wzdychaliśmy. Po chwili wstałam i zwróciłam się do Damon’a.
-Pojadę do Bonnie, porozmawiam z nią.
-Jak się czegoś dowiesz przyjedź tu, jestem cały dzień w domu.
-Jasne - odparłam i wyszłam. Po minucie jechałam już do przyjaciółki.
Na miejscu opowiedziałam jej co zaszło dzisiaj u Damon’a po czym zapytałam:
-Bonnie, musimy pomóc Elenie. Może da się coś zrobić, inaczej Klaus zabije ją i nas wszystkich.
-Car, wiesz, że dla was zrobię wszystko, ale już nie używam magii. Duchy zwróciły się przeciwko mnie. Straciłam moc - powiedziała i starła łzę z policzka.
-Jesteś pewna, że nic nie da się zrobić? - spytałam przytulając ją.
-Caroline, jestem pewna, ze prędzej czy później Klaus i tak nas zabije... - powiedziała prawie płacząc.
-Będzie dobrze, Bonnie - odparłam i przytuliłam ją. Miałam ochotę zabić Klaus’a. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale z całego serca go nienawidziłam. Zniszczył życie każdego z nas. Nie wiedziałam, że można być aż tak podłym, tak nie czułym na czyjąś krzywdę.
Siedziałam jeszcze u Bonnie pół godziny. Gadałyśmy o starych dobrych czasach. Kiedy ja byłam człowiekiem i nikt z nas nie wiedział o wampirach, wilkołakach i o tym całym magicznym świecie. Potem Bonnie zasnęła a ja wracałam do domu.
Jadąc wpadłam na pomysł żeby zobaczyć się z moim ukochanym na poprawienie humoru. Po chwili przybyłam do Lockwood’ów. Drzwi otworzyła mi pani burmistrz. Uśmiechnęła się i powiedziała, że Tyler jest u siebie. Zmęczona całym dniem poszłam po schodach do pokoju Tyler’a. Bez pukania weszłam i co zobaczyłam? Mój Tyler całował się z Hayley!
Gdy to zobaczyłam mój świat runął. Nie dość, że nic się nie układa to jeszcze to. Oboje gdy mnie zobaczyli odsunęli się od siebie na parę metrów. Ja oczywiście się rozpłakałam i wybiegłam w wampirzym tępie stamtąd.
Oczy miałam pełne łez. Zostawiłam samochód u Lockwood’ów i biegłam. Po prostu biegłam przed siebie przez jakiś gęsty las. Chciałam być jak najdalej tego wszystkiego.
Zmęczona biegiem stanęłam ciężko dysząc i usiadłam opierając się o jakieś drzewo. Nadal gorzko płakałam chowając twarz w dłoniach. Zmierzchało już.
Nienawidziłam Tyler’a, ale kochałam go też jak wariatka. Był moim całym światem. Szlochając usłyszałam kroki. Ktoś się zbliżał. Zapłakana wstałam i rozejrzałam się dookoła. Pomyślałam, że się przesłyszałam, lecz po chwili usłyszałam jakiś trzask. Odwróciłam się a przede mną stał Klaus.
Klaus:
Stałem naprzeciwko mojej ukochanej wpatrując się w jej zapłakane oczy. Nie wiedziałem co jest powodem jej płaczu, więc spytałem:
-Co się stało, najdroższa?
-A co cię to obchodzi?!-wywrzeszczała wściekła i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Powiedz, będzie ci lżej - odparłem i pogłaskałem ją po policzku.
-Zapytaj jedną ze swoich hybryd. Może ci powie - wtedy już wiedziałem, że to sprawka tego kretyna.
-Tyler - powiedziałem do siebie - co on ci zrobił, kochanie? - spytałem
-A co ci da, że ci powiem? - spytała patrząc na mnie swymi pięknymi oczyma. Powoli przestawała płakać, lecz ja nadal nie wiedziałem jak jej pomoc.
-Będę wiedział w jaki sposób sprawić mu ból. Co zrobił, Caroline?
-Całował się z Hayley! - wykrzyczała i znowu się na dobre rozpłakała. Odruchowo przytuliłem ją do siebie. O dziwo, nie wyrywała się. W tamtym momencie chciałem rozszarpać Tyler’a. Za to, że skrzywdził moją najukochańszą Caroline. Moją księżniczkę. Już chciałem delikatnie odsunąć ją od siebie, ale ta złapała za moją koszulę i przywarła mnie do siebie z całych sił nadal płacząc. Patrząc z niedowierzaniem, przytuliłem ją i pogłaskałem po włosach. Staliśmy tak przez parę minut. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to mój najpiękniejszy dzień w życiu. Trzymałem w rękach najdroższy mi skarb. Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie.
Nadal głaskając ją po włosach odezwałem się:
-Wypłacz się, kocha..
-Nie mów nic, proszę. - poprosiła. Już nie płakała tak mocno jak wcześniej. Pociągała tylko nosem i wtulała się w mój tors. Po chwili poczułem, że moja koszula jest cała mokra od jej łez. Uśmiechnąłem się i poczułem jak Caroline powoli, niepewnym ruchem odsuwa się ode mnie. Spojrzałem w jej przepełnione smutkiem i goryczą oczy i uśmiechnąłem się lekko.
-Lepiej, skarbie? - spytałem i zdałem sobie sprawę, że trzymam ją za ręce.
-Dziękuję ci - odparła po czym odwróciła się na pięcie i ze spuszczoną głową oddaliła się. Ja tylko stałem jak wryty i podążałem za nią oczyma aż w końcu zniknęła mi z oczu.
Nie docierało do mnie do końca to co przed chwilą między nami zaszło. W głębi duszy byłem mega szczęśliwy, że byłem z nią tak blisko, lecz byłem smutny bo i ona była smutna.
Po paru sekundach również opuściłem las zmierzając w kierunku domu Tyler’a.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Oto trzeci rozdział . Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na komentarze. Jezeli coś jest nie tak w tym co napisałam, to piszcie :)
Z góry dziękuję : *
Nie bd Ci prawić morałów.. x
OdpowiedzUsuńGdyż, iż, ponieważ, dlatego że uważam to opo za bardzo dobre x
Nawet jeśli to nie moja działka, chodzi o temat, to i tak podoba mi się sposób pisania x
Dobra, a teraz na serio x
ZAJEBISTE! i czekam na nexta! :D x
Bardzo fajnie się czyta. Dodaje do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńKlaus i Caroline to moja najukochańsza pod słońcem parka! Jejku, Klaus jest tak uroczy, ze najchętniej to bym go zmniejszyła i zawsze nosiła w kieszeni ^^
Przy okazji zapraszam również na mojego bloga: http://klaroline-story.blogspot.com/
Wszystko jest jak najbardziej tak ;D Rób to co robisz, tak jak robisz bo jak na razie jest świetnie ;) Klaus <3 Obojętnie co zrobi, co powie, a nawet jak nic nie robi i nic nie mówi to i tak kocham go ;D Czekam na następne i dodaje do obserwowanych ;D zapraszam też do siebie na http://inthatwayiunderstoodhimandilovedhim.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJej dziękuję Wam < 3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze tak późno komentuję ale nie miałam czasu. Ten rozdział jest cudowny! Kocham Twojego bloga, jest naprawdę świetny a Ty masz wielki talent!
OdpowiedzUsuńKlaus jest taki uroczy jak troszczy się o Caroline. Nawet Bonnie tak bardzo mi nie przeszkadza, a nie ukrywam że nie za bardzo ja lubię w serialu. Nienawidzę Tylera ale z drugiej strony cieszę się, ze się rozstali i oby wybrał Hayley.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział ;**
Jeej ! nie wiem co bym bez Was zrobiła !
UsuńOlu , jesteś super ! ; ****
siemka ;) Zapraszam do siebie na nn (http://inthatwayiunderstoodhimandilovedhim.blogspot.com/) i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńświetny blog :) będę obserwować :)
OdpowiedzUsuńhttp://klaroline-tvd.blogspot.com/
zapraszam do siebie ;)) this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com
OdpowiedzUsuń