środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 3


Caroline:

       Kiedy Elena i Stefan wyjechali, Damon został praktycznie sam. Działał mi na nerwy, ale było mi go szkoda i zamierzałam pójść do niego podtrzymać go na duchu. Ubrałam jasne rurki różową koszulkę na ramiączkach, czarne szpilki i ruszyłam do Salvatore’ów.
Kiedy byłam juz na miejscu weszłam do domu bez pukania. W sumie widok, który zastałam nie zdziwił mnie. Damon siedział na sofie ze szklanką whisky w ręku a pod jego nogami leżały dwie młode brunetki. Martwe, jak przypuszczałam. Palant, pomyslałam.
-Nie zapraszałem cię - powiedział gdy podeszłam do niego.
-Tak odreagowujesz? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Co? Nieee... Świętuje - prychnął i wypił whisky do końca po czym złapał za butelkę i pił z gwinta.
-Chcesz o tym pogadać?
-Uważasz, że będę się tobie zwierzał? - spytał po czym obrócił głowę i dodał - z czym do ludzi?
Spiorunowałam go wzrokiem po czym usiadłam obok.
-Damon, wiem, że jest ci ciężko. Kochasz Elenę, ale ona nie chce z tobą być, to jasne, ale nie możesz tak postępować gdy tylko coś pójdzie nie tak. Zawsze przecież możesz o tym z kimś pogadać , a nie zabijać niewinnych ludzi na poprawienie humoru - rzekłam i uśmiechnęłam się blado.
-Żeś mnie pocieszyła.. Brawo, Caroline - odparł i rzucił pustą butelką w okno. - Nie mam co się martwić. Mój ukochany braciszek zajmie się Eleną. Jak zawsze.
-Nie możesz winić go za to, że Elena go kocha. Poza tym niedługo wrócą. Może Klaus opuści miasto w poszukiwaniach Eleny i wtedy...
-Nie sądzę - odezwał się głos za nami a my obróciliśmy się w natychmiastowym tępie. Był to Klaus. Stał oparty o futrynę i uśmiechał się szyderczo. Damon i ja wstaliśmy po czym spojrzeliśmy na siebie.
-Czego chcesz, hybrydo?- spytał Damon.
-Krótkiej odpowiedzi. Gdzie jest Elena? - spytał nad wyraz spokojnie. Ja oczywiście stałam jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć. Klaus wszedł lekkim krokiem do domu po czym spjrzał na mnie i uśmiechnął się. Zmierzyłam go wzrokiem i odwróciłam głowę.
-Błagam. Możesz mnie zabić i tak ci nie powiem. - prychnął Damon , a Klaus w wampirzym tępie znalazł się przy nim, po czym przygwoździł do ściany. Dusił go.
-Nie kuś - odpowiedział po czym rzucił nim o przeciwną ścianę.
-Zastanawiam się tylko, dlaczego byliście tacy głupi, aby zmieniać ją w wampira. Nadwyraźniej ty i Stefan zrobicie dla niej wszystko. Choćby jakiś mieszaniec miałby was zabić. Wszystko dla Eleny - powiedział. No cóż, było w tym trochę racji.- Niestety nie pomyśleliście, że będę zły... Wciąż mam za mało hybryd, a krew Eleny juz nic nie pomoże.. Cóż więc mam zrobić?
       Damon wstał i oparł się rekoma o stolik.
-Podziękuj swojej siostrze - powiedziałam w końcu - to przez nią Elena jest wampirem, a Matt o mało co nie zginął!
Klaus nagle stanął przede mną tak , że dzieliło nas tylko parę centymetrów.
-Słucham? - spytam spokojnie i spojrzał na moje usta.
-Słyszałeś.
Mieszaniec odwrócił się i spojrzał na Damon’a.
-Z Rebekah’ą rozprawię się sam, a wy macie trzy dni na odwrócenie tego. Za trzy dni Elena ma być człowiekiem. I ma być w Mystic Falls. Nie obchodzi mnie, jak to wykonacie.
-Trzy? Cóż za liczba? - prychnął Damon i podszedł do mnie.
-Moja ulubiona - odparł, uśmiechnął się i po chwili już go nie było.
Oboje posmutnieliśmy. Damon podszedł do komody i wyjął butelkę whisky.
-Co zrobimy? - spytałam siadając na kanapie.
-Musimy pogadać z Bonnie. Może jest jakies rozwiązanie. Jeżeli nie, Elena musi wyjechać jak najdalej stąd. Nie może wrócić.
-I co ma uciekać przez całe życie przed Klaus’em?
-Jeśli będzie trzeba to tak - odparł i usiadł obok mnie. Oboje patrzeliśmy się gdzieś w przestrzeń i wzdychaliśmy. Po chwili wstałam i zwróciłam się do Damon’a.
-Pojadę do Bonnie, porozmawiam z nią.
-Jak się czegoś dowiesz przyjedź tu, jestem cały dzień w domu.
-Jasne - odparłam i wyszłam. Po minucie jechałam już do przyjaciółki.
     Na miejscu opowiedziałam jej co zaszło dzisiaj u Damon’a po czym zapytałam:
-Bonnie, musimy pomóc Elenie. Może da się coś zrobić, inaczej Klaus zabije ją i nas wszystkich.
-Car, wiesz, że dla was zrobię wszystko, ale już nie używam magii. Duchy zwróciły się przeciwko mnie. Straciłam moc - powiedziała i starła łzę z policzka.
-Jesteś pewna, że nic nie da się zrobić? - spytałam przytulając ją.
-Caroline, jestem pewna, ze prędzej czy później Klaus i tak nas zabije... - powiedziała prawie płacząc.
-Będzie dobrze, Bonnie - odparłam i przytuliłam ją. Miałam ochotę zabić Klaus’a. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale z całego serca go nienawidziłam. Zniszczył życie każdego z nas. Nie wiedziałam, że można być aż tak podłym, tak nie czułym na czyjąś krzywdę.
       Siedziałam jeszcze u Bonnie pół godziny. Gadałyśmy o starych dobrych czasach. Kiedy ja byłam człowiekiem i nikt z nas nie wiedział o wampirach, wilkołakach i o tym całym magicznym świecie. Potem Bonnie zasnęła a ja wracałam do domu.
         Jadąc wpadłam na pomysł żeby zobaczyć się z moim ukochanym na poprawienie humoru. Po chwili przybyłam do Lockwood’ów. Drzwi otworzyła mi pani burmistrz. Uśmiechnęła się i powiedziała, że Tyler jest u siebie. Zmęczona całym dniem poszłam po schodach do pokoju Tyler’a. Bez pukania weszłam i co zobaczyłam? Mój Tyler całował się z Hayley!
         Gdy to zobaczyłam mój świat runął. Nie dość, że nic się nie układa to jeszcze to. Oboje gdy mnie zobaczyli odsunęli się od siebie na parę metrów. Ja oczywiście się rozpłakałam i wybiegłam w wampirzym tępie stamtąd.
        Oczy miałam pełne łez. Zostawiłam samochód u Lockwood’ów i biegłam. Po prostu biegłam przed siebie przez jakiś gęsty las. Chciałam być jak najdalej tego wszystkiego.
Zmęczona biegiem stanęłam ciężko dysząc i usiadłam opierając się o jakieś drzewo. Nadal gorzko płakałam chowając twarz w dłoniach. Zmierzchało już.
       Nienawidziłam Tyler’a, ale kochałam go też jak wariatka. Był moim całym światem. Szlochając usłyszałam kroki. Ktoś się zbliżał. Zapłakana wstałam i rozejrzałam się dookoła. Pomyślałam, że się przesłyszałam, lecz po chwili usłyszałam jakiś trzask. Odwróciłam się a przede mną stał Klaus.


Klaus:

     Stałem naprzeciwko mojej ukochanej wpatrując się w jej zapłakane oczy. Nie wiedziałem co jest powodem jej płaczu, więc spytałem:
-Co się stało, najdroższa?
-A co cię to obchodzi?!-wywrzeszczała wściekła i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Powiedz, będzie ci lżej - odparłem i pogłaskałem ją po policzku.
-Zapytaj jedną ze swoich hybryd. Może ci powie - wtedy już wiedziałem, że to sprawka tego kretyna.
-Tyler - powiedziałem do siebie - co on ci zrobił, kochanie? - spytałem
-A co ci da, że ci powiem? - spytała patrząc na mnie swymi pięknymi oczyma. Powoli przestawała płakać, lecz ja nadal nie wiedziałem jak jej pomoc.
-Będę wiedział w jaki sposób sprawić mu ból. Co zrobił, Caroline?
-Całował się z Hayley! - wykrzyczała i znowu się na dobre rozpłakała. Odruchowo przytuliłem ją do siebie. O dziwo, nie wyrywała się. W tamtym momencie chciałem rozszarpać Tyler’a. Za to, że skrzywdził moją najukochańszą Caroline. Moją księżniczkę. Już chciałem delikatnie odsunąć ją od siebie, ale ta złapała za moją koszulę i przywarła mnie do siebie z całych sił nadal płacząc. Patrząc z niedowierzaniem, przytuliłem ją i pogłaskałem po włosach. Staliśmy tak przez parę minut. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to mój najpiękniejszy dzień w życiu. Trzymałem w rękach najdroższy mi skarb. Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie.
       Nadal głaskając ją po włosach odezwałem się:
-Wypłacz się, kocha..
-Nie mów nic, proszę. - poprosiła. Już nie płakała tak mocno jak wcześniej. Pociągała tylko nosem i wtulała się w mój tors. Po chwili poczułem, że moja koszula jest cała mokra od jej łez. Uśmiechnąłem się i poczułem jak Caroline powoli, niepewnym ruchem odsuwa się ode mnie. Spojrzałem w jej przepełnione smutkiem i goryczą oczy i uśmiechnąłem się lekko.
-Lepiej, skarbie? - spytałem i zdałem sobie sprawę, że trzymam ją za ręce.
-Dziękuję ci - odparła po czym odwróciła się na pięcie i ze spuszczoną głową oddaliła się. Ja tylko stałem jak wryty i podążałem za nią oczyma aż w końcu zniknęła mi z oczu.
         Nie docierało do mnie do końca to co przed chwilą między nami zaszło. W głębi duszy byłem mega szczęśliwy, że byłem z nią tak blisko, lecz byłem smutny bo i ona była smutna.
          Po paru sekundach również opuściłem las zmierzając w kierunku domu Tyler’a. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------
Oto trzeci rozdział . Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na komentarze. Jezeli coś jest nie tak w tym co napisałam, to piszcie :) 
Z góry dziękuję : *

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 2


Damon:


Otworzyłem oczy i ujrzałem Elenę. Piękną jak zawsze. Uśmiechnąłem się mimowolnie i przejechałem opuszkami palców po jej policzku. Spała jak zabita. I, co najważniejsze, była juz wampirem. Chciałem wpić się w jej usta, ale tak słodko spała. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają. Po chwili w mojej sypialni znalazł się Stefan. Na moje nieszczęście. Nie zdążyłem jeszcze posprzątać po wczorajszej wieczerzy. W skrócie w pokoju leżały dwie martwe dziewczyny i jeden martwy chłopak. Plus parę worków po krwi.
Mój kochany braciszek wytrzeszczył oczy i podszedł do pierwszej dziewczyny i sprawdził jej puls.
-Nie żyje - powiedziałem ponuro.
-Coś ty narobił Damon?! - szepnął Stefan.
-Nic takiego. Nie było ciebie, więc musiałem pomóc Elenie dokończyć przemianę. Tyle.
-Przecież dobrze wiesz, że się załamie, gdy to zobaczy. Wiesz, że nie była w pewni świadoma, gdy to robiła. Władała nią rządza krwi. Jak mogłeś być tak głupi? - wykrzyczał brat i złapał martwą blondynkę za ręce i wyniósł z pokoju.
Przekręciłem oczami i pocałowałem delikatnie Elenę w policzek. Musiałem oczywiście wstać i pomóc Stefanowi to posprzątać. Byłem trochę zły na siebie, ale starałem się nie przejmować tym uczuciem. Wyniosłem brunetkę na dwór i wrzuciłem do dziury, tam gdzie leżała już blondynka. Potem razem ze Stefanem wróciłem do sypialni. Elena już niestety nie spała. Wpatrywała się tylko w zwłoki chłopaka i zobaczyłem, ze łza zaczęła spływać jej po poliku. Po chwili zaczęła odsuwać się na drugi koniec łóżka, aby być jak najdalej zwłok, które leżały koło łóżka. Potem zaczęła płakać. Strasznie płakać. Nie mogła się uspokoić. Stefan podbiegł do niej i przytulił ją mocno.
Potem oczywiście spojrzał na mnie wrogo. Elena szlochając popatrzyła się na mnie. Oczy miała pełne smutku i żalu.
-Eleno, nic się nie...
-Odejdź stąd! - wykrzyczała przez łzy - to twoja wina! Zabiłam tych niewinnych ludzi!
-Nie panikuj! Musiałaś się pożywić prosto z żyły..
-Wolałabym już umrzeć! Nie wierzę, że ci zaufałam, Damon - powiedziała nadal szlochając.
-Damon, wyjdź stąd narazie. - powiedział Stefan i pogłaskał Elenę po głowie.
Wychodząć trzasnąłem drzwiami i wybiegłem z domu w wampirzym tępie.

Stefan:
Miałem ochotę zabić Damona. Elena cierpiała i to właśnie przez niego. Żałowałem, że to nie ja pomogłem jej przejść przemianę. Wiedziałem też, że teraz nie szybko otrząśnię się po tym wszystkim. Miałem też nadzieję, że szybko nie wybaczy Damon’owi. Wiedziałem , ze go kocha, ale byłem też pewien, że i mnie nadal kocha. Pocałowałem ją w czoło i szepnąłem:
-Wszystko się ułoży.
-Nic się nie ułoży, Stefan. Ja nie chcę taka być! Nie chcę zabijać! - wykrzyczała i popłakała się jeszcze bardziej. Chciałem jej pomóc, ale nie do końca wiedziałem jak. Byłem tylko pewien, że muszę z nią teraz być.
Po chwili złapałem ją za podbródek, tak aby patrzyła na mnie.
-Posłuchaj, nie pozwolę, abyś cierpiała. Nie będziesz zabijać, słyszysz? Poradzimy sobie z tym. - powiedziałem, po czym złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Potem wytarłem jej łzę i jeszcze raz pocałowałem. Tym razem odwzajemniła pocałunek, wpijając się w moje usta. Całowaliśmy się przez chwilę, kiedy przypomniałem sobie bardzo ważną rzecz.
-Klaus - szepnąłem, tym samym przerywając pocałunki - zabije nas, jeżeli się dowie, że jesteś wampirem. Nie będzie już mół tworzyć mieszańców.
Elena spojrzała na mnie smutno i pogłaskała mnie po policzku.
-Nie, jeżeli dowie się, że to przez jego siostrę.- odparła wampirzyca.
-Nie możemy ryzykować. Wyjedziemy już dziś. - zdecydowałem.
-A co z Jeremy’m, z Bonnie, Caroline? Nie możemy ich zostawić!
-Eleno, teraz jesteś najważniejsza, zrozum. Poradzą sobie. Chodź, musimy się spakować. Wyjedziemy za godzinę.
Po chwili jechaliśmy już do domu Eleny. W między czasie wysłałem do wszystkich wiadomość, aby w natychmiastowym tępie przyjechali do domu Eleny. Po chwili już tam byliśmy. Weszliśmy do środka. Czekali juz tam Caroline, Bonnie, Matt, Jeremy i.. Damon. Caroline i Bonnie podbiegły do nowej wampirzycy i przytuliły ją.
-Przejdę do sedna - zacząłem - Elena musi uciekać. Klaus zabije ją, jak sie dowie, ze jest wampirem. Wyjadę z nią już dziś. Na jakiś czas.
-Ale dokąd?-spytała Bonnie.
-Jak najdalej stąd oczywiście. Pamiętajcie, nie wiecie gdzie jesteśmy. Inaczej Klaus znajdzie nas i zabije. - powiedziałem - Eleno idź się spakuj. Caroline pomóż jej.
Dziewczyny poszły na górę, a ja podszedłem do Damona:
-Zaopiekuj się tu wszystkimi bracie.- poprosiłem łapiąc go za ramie.
-Nie ma sprawy - fuknął i strzepał moją rękę z ramienia. Wiedziałem, że jest zły, że to ja jadę z Eleną, a nie on.Ale w sumie to był mój pomysł. Moim cele było jedynie trzymanie Eleny z dala od hybrydy i opowiekowanie się nią. Kochałem ją najbardziej na świecie, dlatego nie mogłem pozwolić, aby stała jej się jakaś krzywda.
  Piętnaście minut później siedzieliśmy już w samochodzie i wyjeżdżaliśmy z Mystic Falls. 




------------------------------------------------Wiem, jakieś takie mdławe, ale wymyślałam coś na szybko : ). Proszę o komentarze xx.

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 1.

Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam straszny bół. Jakby wielka góla rozsadzała mi gardło. Bałam się otworzyć oczy. Miałam tylko nadzieję, że gdy to zrobię ujrzę Damon’a. Że będzie koło mnie i mi pomoże. Tylko tyle chciałam. W końcu zebrałam się na odwagę i otworzyłam oczy. Patrzyłam w sufit i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w szpitalu i leżę. Na moje nieszczęście nie było przy mnie Damona.
Nie wiedziałam, co mam robić. Rozejrzałam się tylko pare razy dookoła i wydałam z siebie ciche słowo:
-Damon? - zapytałam jakby do siebie. Nikt mi nie odpowiedział. Ciężko podniosłam się i zeszłam ze szpitalnego łóżka. Zakręciło mi się w głowie, więc oparłam się o łóżko. Po chwili jakoś doszłam do drzwi. Otworzyłam je i wyszłam na korytarz. Szłam prosto przed siebie czując jak mój ból głowy nasila się. W pewnym momencie stanęłam jak wryta. Poczułam coś. A to coś jakby mnie ciągnęło do siebie. To był zapach. Zapach, który dobrze znałam. To była krew. Nie wiedziałam, co mnie do niej ciągnie. I wtedyprzypomniał mi się wypadek. I zdałam sobię sprawę, że przechodzę przemianę. Wytrzeszczyłam szeroko oczy i złapałam się za głowę. Wiedziałam , że już tego nie cofnę. Ale nie chciałam być wampirem.
Szłam cały czas mimowolnie za zapachem, aż w końcu ujżałam młodą dziewczynę, która trzyłama przyłożony papier do nadgarstka. Siedziała na poczekalni przed jakimś gabinetem. Papier był cały we krwi. Przłknęłam głośno śline i już miałam się odwrócić, ale nie mogłam. Zaczęłam zmierzać ku dziewczynie. Gdy już znalazłam się koło niej spojrzała na mnie smutno i zobaczyłam, że płacze.
-Co ci się stało? - spytałam i poczułam jeszcze bardziej jej krew. Nie wiem jak udało mi się wtedy od razu jej nie zaatakować. Pragnęłam krwi w tamtym momencie bardziej niż Damon’a. Myślałam, że jak się nie nasyce to zwariuję.
-Chłopak uderzył we mnie szklaną butelką. - odparła smutno.
-I się skaleczyłaś?
-Tak. Ale najgorsze jest to, że mnie uderzył. A tak go kochałam - powiedziała i rozpłakała się. Upuściła papierek i teraz dokładnie widziałam jej ranę. Miała lekko rozciętą żyłę, z której sączyła się krew. Obnażyłam zęby i poczułam jak moje kły się wydłużają. Krople krwi zaczęły kapać na podłogę. Idealnie słyszałam jak uderzają o ziemię. Usiadłam obok dziewczyny i złapałam ją za rękę. Wpatrywałam się w krew z rozdziawioną buzią i już miałam zacząć pić, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął go góry. Był to Damon. Stałam teraz naprzeciwko niego i dotykałam językiem swoje długie ostre kły. Kiedy dotarło całkowicie do mnie, że to naprawde on, zamknęłam buzię.
-Nie tutaj, Eleno. - powiedział Damon i spoważniał. Potem podszedł do dziewczyny , spojrzał jej w oczy i powiedział bardzo przekonującym tonem:
-Zapomnij o tym. To się nigdy nie wydarzyło. - dziewczya pokiwała głowo i podniosła papier. Damon złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala.
Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi przytuliłam Damona z całych sił i rzekłam
- Jesteś tu. Naprawdę tu jesteś!-wykrzyczałam.
-Jestem, Eleno. A teraz czas dokończyć przemianę. Na co masz ochotę?-spytał i uśmiechnął się zawadiacko.



-------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zachęcam do czytania :)
Cześć. Będę pisała rozdziały, mam nadzieję , ze wam sie spodobają. Pierwszy rozdział postaram się jak najszybciej opublikować :  >