sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 12.


      Spoglądałam na Kola z przerażeniem. Myślałam, że zaraz umrę, że Elena Gilbert, moja przyjaciółka, zabije mnie. Wampirzyca podniosła się i szybko zniknęła w domu. Znowu zerknęłam na Kola, ten szybo wyjął w mojej klatki piersiowej drewno i rzucił za siebie. Poczułam ulgę. W jego oczach można było dostrzec troskę i zmartwienie. Czułam się zdezorientowana, lecz jednocześnie szczęśliwa, że Pierwotny mnie uratował.  
-Wszystko w porządku, Caroline? Jak się czujesz?-spytał niemal bezgłośnie i dotknął dłonią mojego policzka. Chciałam odpowiedzieć, lecz byłam po prostu w szoku. Nie mogłam w to uwierzyć. Otworzyłam usta, lecz w moim gardle jakby urosła ogromna gula, która nie pozwalała mi wydusić ani słowa.
      Po chwili poczułam, jak Kol mnie podnosi, przymknęłam lekko oczy. Położył mnie na tylnym siedzeniu mojego wozu i usiadł za kierownicą. Zamknęłam oczy, odpłynęłam w sen.


      Otwierając oczy poczułam, że leżę na czymś miękkim. Szybko podniosłam zakrwawioną koszulkę i zobaczyłam, że po ranie ani śladu. Leżałam na jakiejś brązowej kanapie. Rozejrzałam się po pokoju, Kol stał tyłem do mnie i spoglądał za okno. Pokój urządzony był bardzo nowocześnie, wielki telewizor, meble z pięknego drewna, na których gdzieniegdzie stały butelki z alkoholem, play station, laptop i wiele innych rzeczy. Wiedziałam, że XXI wiek jest idealny dla Kola, doszłam do wniosku, że woli bardziej luksusowe i unowocześnione życie.  
-Kol?-odezwałam się słabym głosem i oparłam się na łokciach. Pierwotny odwrócił się do mnie i uśmiechnął przyjaźnie.
-Wszystko w porządku?-spytał podchodząc co szafki i wyjmując z niej woreczek z krwią.
-Tak, już lepiej -odparłam, a chłopak podał mi worek z krwią.-Ogromnie ci dziękuję. Uratowałeś mnie! Gdyby nie ty, to.. -zatrzymałam się i odwróciłam wzrok, potem zaczęłam sączyć krew.
Kol usiadł obok mnie.
-Nie masz się czym przejmować, wszystko jest w porządku-uśmiechnął się. Miał tak piękne oczy, że nie mogłam przestać się na nie patrzeć, były wręcz cudowne.
-Tak, poza jednym małym szczegółem-uśmiechnęłam się złośliwie i po chwili znowu posmutniałam-Nie wierzę, że moja najlepsza przyjaciółka chciała mnie zabić!-krzyknęłam rzucając workiem o ziemię. Ko zrobił zdezorientowaną minę.
-Poczekaj... To była Elena?-spytał zdziwiony.
-Tak, Elena..-odparłam nadal posmutniała, lecz trochę też wkurzona.-a czemu pytasz?
-Myślałem, że to Katerina-odparł szerząc oczy.
-Nie, to Elena, ale wiele jej teraz do Katherine nie brakuje-wycedziłam i zmieniłam pozycję na siedzącą, tym samym przybliżając się do Kola.
-Ach tak, wyłączyła człowieczeństwo-powiedział jakby do siebie, nie patrząc na mnie, a ja powoli stałam z zamiarem powrotu do domu. Byłam strasznie zmęczona, pragnęłam tylko rzucić się na własne łóżko.
Nagle poczułam, jak Pierwotny łapie mnie za rękę. Spojrzałam na niego.
-Caroline, mogę cię o coś zapytać?-odezwał się spokojnym głosem, a ja znowu usiadłam.
-Pewnie, pytaj-odrzekłam pewnie. Byłam ciekawa, o co chce zapytać, lecz wahał się na początku.
-Co łączyło cię z Klausem?-spytał po chwili niepewnym głosem. Poczułam jak fala sprzecznych emocji uderza we mnie, jak przypominają mi się wszystkie pocałunki, każdy dotyk, każdy szept. Nie wiem jaką miałam wtedy minę, zapewne zdezorientowaną.
-Każde wspomnienie o nim, to czysty ból-odparłam półgłosem, po czym ciągnęłam dalej-Myślałam, że był we mnie zakochany, lecz kiedy ja zaczęłam coś do niego czuć, on z obawy przed emocjami wyjechał zostawiając wszystko, co nas łączyło.
     Kola musiało to poruszyć tak jak i mnie, gdyż spuścił wzrok. Ciężko mi było o tym mówić, to właśnie coś, czego się obawiałam. Po chwili otrząsnęłam się i blado uśmiechnęłam.
-No, cała historia, nic ciekawego.-rzuciłam udając wesołą i wstałam. Kol podążył za mną.
-Caroline, jest mi wstyd za mojego brata.. Gdybym tylko mógł coś zrobić, abyś lepiej się poczuła, to..-zaczął, lecz mu przerwałam.
-Kol, naprawdę jestem ci wdzięczna za pomoc, to wiele dla mnie znaczy, przysięgam-to wszystko było jak jakiś nonsens-ale jeśli chcesz, abym czuła się lepiej, to trzymaj się ode mnie z daleka. Mam dość pierwotnych i tego wszystkiego. Nie musisz mnie ratować przed każdą sytuacją zagrażającą memu życiu. Jeżeli będę miała umrzeć to i tak się to stanie. Do zobaczenia, Kol-dokończyłam i wyszłam z pokoju, zostawiając mężczyznę ze zdziwioną i jednocześnie smutną miną.
      Rozejrzałam się po korytarzu, to był hotel. Szybko stamtąd wyszłam i skierowałam się do mojego auta, które stało na parkingu nieopodal hotelu.  
      Kiedy wsiadłam do auta usłyszałam krótki, głośny dźwięk. To był mój telefon, dostałam esemesa. Szybko odczytałam wiadomość. Była od Damona.


Caroline przyjedź do nas jak najszybciej.


     Pomyślałam, że to musi być coś ważnego, więc ruszyłam szybko w stronę ich domu. Nie martwiłam się, sądziłam, że już chyba nie może przytrafić mi się nic gorszego, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.  
Zajechawszy pod dom braci ruszyłam beznamiętnie i z miną bez wyrazu w kierunku drzwi. Po chwili znalazłam się już w salonie. Zorientowałam się, że przeszkodziłam braciom w rozmowie, lecz nie przejęli się tym, tylko przeszli do sedna.
-O, hej Car. Dobrze, że jesteś-odezwał się Stefan, na co skinęłam mu ręką.
-Musisz nam pomóc.-powiedział Damon podchodząc wraz z bratem do mnie.
-W czym?-spytałam z westchnieniem.
-Musimy pojechać po Elenę. Chcemy wymusić na niej, aby coś poczuła-odparł Stefan z troską w głosie. Było mi go szkoda, wiedziałam, że strasznie przeżywa to wszystko.
-Ale co masz na myśli?-pytałam dalej.
-Jeżeli prośby i błagania nie robią na niej wrażenia, spróbujemy innej metody. Tyle, że ta będzie bolała.-odrzekł Damon, lecz o dziwo nie zobaczyłam na jego twarzy uśmieszku. Wiedziałam już wtedy, że chcą ją torturować. Aby bólem wymusić na niej jakieś uczucia. Cóż, nie podobał mi się ten pomysł, w końcu Elena nadal była moją przyjaciółką, lecz wiedziałam, że nie ma innego sposobu.
-Nie możecie załatwić tego sami? Nie mam zamiaru oglądać tej zołzy, nie dawno prawie mnie zabiła, nawiasem mówiąc-wyrzekłam z pełnym złości, jadowitym uśmieszkiem.
-Słuchaj, Caroline. Wiem, że boisz się o siebie, my także nie jesteśmy jeszcze pewni, do czego zdolna jest bez uczuć. Lecz mimo to, to nadal nasza Elena. Ona tam jest, musimy po prostu pomóc jej się odnaleźć. Proszę, Car-powiedział Stefan z politowaniem. Skinęłam głową po namyśle i westchnęłam zrezygnowana.  
     Po ustaleniu planu ruszyliśmy do domu Gilbertów. Bałam się-Elena była silna, piła w końcu ludzką krew. Miałam tylko nadzieję, że nasz plan się powiedzie i Elena prędzej czy później odzyska swoje człowieczeństwo, które pod napływem emocji uciszyła.  
     Stefan i Damon zostali w samochodzie za domem tak, aby nie rzucać się w oczy. Ja zakradłam się jak najszybciej, aby być niezauważoną i weszłam powoli i cicho do domu. Drzwi nadal leżały na ziemi po naszej bójce. Po chwili odezwałam się pewnie.
-Elena! To ja, Caroline!-krzyczałam na cały dom, wyraźnie akcentując słowa-pewnie jesteś wściekła, że ci uciekłam!
-Caroline..-usłyszałam czyiś niewyraźny głos. Po chwili dotarło do mnie, że to Jeremy. Z wampirzą szybkością udałam się do miejsca, z którego dochodził głos. Leżał w salonie koło sofy. Miał rozerwane gardło i ciężko oddychał.
-Jeremy!-krzyknęłam i uklękłam obok niego. Szybko nadgryzłam sobie nadgarstek i przyłożyłam mu do ust. Po upiciu kilku łyków oderwał się, a ja przytrzymywałam mu dłonią głowę. Jego oddech się uspokoił.
-Co się tu stało?!-spytałam zszokowana i coraz bardziej zdezorientowana.
-On zabrał Elenę..-wyszeptał bez sił w głosie.
-Kto?!
-Klaus.

_______________________________________________________________________


Cześć wszystkim! A więc miałam napływ weny, więc jest oto 12 rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i mogę powiedzieć, że już w następnym rozdziale pojawi się w końcu Klaus :) Cieszę się, że nadal czytacie moje opowiadanie, kocham Was jesteście wspaniali <3 
A, mam jeszcze prośbę. Proszę powiadamiajcie mnie w komentarzach, jeżeli pojawi się u Was nowy rozdział. :) Będę wdzięczna : *
Miłego czytania, pozdrawiam *.*

środa, 10 kwietnia 2013

The Versatile Blogger 

Z całego serca dziękuję za nominację Irminie, Milenie, Paulinie Jasiak i Nielivce :)

Zasady:
1. Należy podziękować nominującemu.
2. Napisać 7 faktów o sobie.
3. Nominować 10 blogów i powiadomić o tym ich autorów.
4. Pokazać nagrodę na blogu.

Fakty o mnie:
1.Uwielbiam pisać opowiadania, jestem nawet w trakcie pisania własnej książki, również o wampirach. 
2.Potrafię śpiewać, często występuję na różnych apelach itp. 
3.Jestem bardzo ruchliwa. 
4.Nie cierpię swojego wzrostu-181 cm. 
5.Jestem dobra z matmy, ale jej nie lubię. 
6.Kocham Klausa, nienawidzę Katherine. 
7.Nigdy, przenigdy nie rozstaję się ze słuchawkami i telefonem. 

Blogi, które nominowałam:


wtorek, 2 kwietnia 2013

Caroline:

      Rozdział 11.

      Właśnie grzebałam w szafie w poszukiwaniu ubrań, kiedy do mojego pokoju weszła mama.  
-Masz gościa-powiedziała mama, lecz brzmiało to trochę jak pytanie.
-Niech wejdzie-odparłam i położyłam na łóżko ubrania, które wybrałam. Była to granatowa bluzka na ramiączkach, czarna marynarka i rurki tego samego koloru.
       Po chwili do mojego pokoju wszedł Stefan. Zaskoczyła mnie jego wizyta, ale uśmiechnęłam się. Był moim przyjacielem.  
-Cześć Stefan-przywitałam się. Stefan był zazwyczaj trochę ponury, lecz jego przerażająco smutna mina szczerze mnie zdziwiła. Poczułam między brwiami małą zmarszczkę.
-Hej. Wybacz, że nachodzę cię tak wcześnie, ale muszę ci coś powiedzieć, a nie chciałem tego robić przez telefon-powiedział Stefan. Jego smutek mnie wręcz przerażał.
-Stefan, czy coś się stało? - spytałam robiąc krok do przodu. Wampir wyjął ręce z kieszeni i utkwił wzrokiem w podłogę.
-Może usiądźmy – odparł prawie szeptem i usiadł na łóżku. Wystraszona zrobiłam to samo. Bałam tego co Stefan chce mi powiedzieć.
-Posłuchaj... Wczoraj, coś się wydarzyło...
-Stefan, powiedz mi! - rozkazałam. Widać było, że ciężko mu jest mi to powiedzieć.
-Matt, on... on nie żyje – ostatnie słowa powiedział wręcz szeptem, a ja zamarłam. W pierwszej chwili jakby mu nie wierzyłam, lecz po chwili poczułam pierwsze słone łzy na polikach.
-Co?! Jak to?! - wykrzyczałam, a przyjaciel złapał mnie za dłonie.
-Ja i Damon znaleźliśmy go wczoraj w lesie. Chcieliśmy mu pomóc, lecz było już za późno.-wyszeptał zbliżając się do mnie. Moich łez przybywało, ciągle i ciągle, aż w końcu zapłakałam. Straciłam kolejną bliską mi osobę. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, lecz po chwili uderzył we mnie natłok sprzecznych emocji. Czułam jednocześnie ból i złość, rozgoryczenie i gniew.
-To niemożliwe..- mówiłam przez łzy. Stefan mnie objął.
-Tak mi przykro.

     Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie Stefan, który przyszedł do mojego pokoju z kubkiem herbaty w ręku. Czułam opuchnięte oczy od łez i wielki ból w sercu. Stefan usiadł obok mnie i podał mi kubek.
-Dasz radę iść dzisiaj na pogrzeb? - spytał zatroskany. Spoglądałam gdzieś w przestrzeń pustym wzrokiem. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
-Jak umarł? - zapytałam nie patrząc na niego.
-Wykrwawił się. Coś rozerwało mu tętnice. Kiedy go znaleźliśmy stracił już bardzo dużo krwi.
Kolejne łzy..
-Co to było? - spytałam przez łzy.
-Myślę, że wampir, ale pewności nie mam.-odparł cicho.- Jeżeli jeszcze nie jesteś na siłach, nie musisz iść na pogrzeb...
Otarłam łzy i spojrzałam na Stefana.
-Pójdę. Tego życzyłby sobie Matt. Żebyśmy się z nim pożegnali.
Stefan pokiwał głową. Dopiłam herbatę i wstałam.
-Jak Elena to przyjęła? - spytałam ponownie grzebiąc w szafie.
-Znasz ją. Ona z nas wszystkich najbardziej przeżywa śmierć kogoś bliskiego. Jest załamana i prędko się z tego nie podniesie.
     To była niestety prawda. Elena zawsze martwiła się o bliskich, a jeśli komuś działa się krzywda, cierpiała. Po przemianie w wampira to wszystko się nasiliło, więc wtedy na pewno była zrozpaczona. Matt zawsze był dla niej bardzo bliski.

      Kiedy Stefan wyszedł ubrałam się w ciemną, obcisłą sukienkę do kolan. Włosy uplotłam w luźny warkocz, podkreśliłam oczy kredką i usta błyszczykiem. Do pogrzebu była jeszcze godzina, a ja chciałam jeszcze zajechać po Bonnie. Jej na pewno też było bardzo smutno.  
      Po dziesięciu minutach ruszyłam autem w stronę przyjaciółki. Jadąc poczułam znowu słone łzy, lecz szybko je starłam. Zajechałam do kwiaciarki i kupiłam 3 czerwone róże. Potem podjechałam pod dom Bonnie.
      Zanim zdążyłam zapukać Bonnie otworzyła drzwi. Zdziwiona spojrzała na mnie. Ubrana była w ciemną spódnicę do kolan i ciemną koszulkę. Trzymała w ręku kwiaty, a po jej policzku płynęła łza.
-Hej Bonnie – powiedziałam cichym, drżącym głosem. Bonnie zapłakała gorzko, a ja ją przytuliłam.
Po chwili jechałyśmy na cmentarz. Kiedy tam dotarłyśmy, zobaczyłam grupkę osób już tam zebranych. Podeszłam bliżej i zobaczyłam Jeremiego stojącego koło mojej mamy ze spuszczoną głową. Kawałek dalej stała Elena, a obok niej bracia Salvatore. Wszyscy mieli na sobie żałobną czerń.
      Bonnie podeszła do Jeremiego, a ja minęłam ich, potem braci Salvatore i Elenę i podeszłam do nagrobka i spojrzałam a napis „Matt Donovan”. Położyłam trzy róże i spojrzałam na Elenę. Strasznie płakała. Podniosła na mnie oczy, lecz po chwili spuściła wzrok. Jej twarz była zalana łzami. Byłam pewna, że długo będzie rozpaczać.  
       Po pogrzebie Jeremy odwiózł Bonnie, a ja pojechałam do domu Salvatorów. Weszłam powoli. W salonie siedziała Elena. Płakała. Stefan chodził po pomieszczeniu, a Damon obok Eleny. Podeszłam do nich. Każdy patrzył w inną stronę.
-Eleno, będzie dobrze... -zaczęłam, lecz szybko mi przerwano.
-Nic nie będzie dobrze, Caroline! Straciliśmy kolejnego przyjaciela. Kolejną bliską osobę. Nic nie będzie dobrze! - krzyknęła i wstała. Złapała się za głowę i podeszła do okna.
-Eleno, musisz się uspokoić – powiedział Damon i podszedł do niej. Złapał ją za ramię. Elena gwałtownie się wyrwała.
-Przestańcie mnie wszyscy pocieszać! - odwróciła się do nas wszystkich. Byłam zszokowana jej zachowaniem, ale po części się też nie dziwiłam. Była wampirem, jej emocje były wzmocnione. -Czy wy tego nie widzicie? Wszyscy po kolei umierają. Co rusz tracimy kogoś! Dlaczego Matt?!
-Na każdego przychodzi kiedyś pora – odezwał się Stefan.
-Nie tłumacz tak tego! - wrzasnęła na niego.-Matt nie musiał zginąć. Nie powinien! Co chwilę ktoś umiera! Ja... ja nie zniosę więcej śmierci! - Elena była cała zapłakana, a my nie wiedzieliśmy co z tym zrobić. Gorzko zapłakała i zakryła twarz dłońmi.
      Wampirzyca osunęła się na ziemię pod ścianą i skuliła się nadal płacząc. Stefan odwrócił wzrok.  

      Elena nadal płakała, lecz powoli, bardzo powoli zaczęła się uspokajać Nagle, co wprawiło w osłupienie nas wszystkich uciszyła się i powoli podniosła głowę. Miała zapłakaną twarz, ale w jej oczach było jakby coś innego. Dziewczyna podniosła się powoli tym samym ocierając łzy.  
-Elena? Wszystko dobrze? -spytałam zdezorientowana.
-Tak – odpowiedziała beznamiętnie i ruszyła w stronę wyjścia.
      Salvatorowie wymienili porozumiewawcze i bardzo przerażone spojrzenia. Damon ruszył za Eleną. Spojrzałam na Stefana. Chował twarz w dłoniach.  
-Stefan, co jej się stało? - spytałam przerażona. Stefan westchnął.
-Wyłączyła człowieczeństwo...-odparł i w furii rzucił butelką whisky o ścianę.
    Wiedziałam co to oznacza. Eleny człowieczeństwo było dla niej wszystkim. Wszystkie uczucia, emocje... Wiele razy w ciężkich momentach myślałam, aby to zrobić, lecz jednak wiedziałam, że to nic dobrego. Bałam się, podobnie jak Stefan, o to co dalej z nią będzie. Teraz jako wampir, w dodatku bez człowieczeństwa, może posunąć się do wszystkiego, pomyślałam.  

     Pomogłam Stefanowi uspokoić się trochę i zadzwoniłam do Damona. Powiedział, że odwiózł Elenę do domu, i że nie jest z nią za dobrze. Postanowiłam, że jutro do niej wpadnę, bo w tamtym momencie byłam strasznie zmęczona. Tak więc wróciłam do domu. Moja mama robiła coś w kuchni, a ja bez słowa ruszyłam do mojego pokoju.  
     Chciałam wtedy tylko położyć się i zasnąć. O niczym innym nie marzyłam. Kiedy jednak weszłam do pokoju musiałam zmienić plany.  
     Przy oknie, plecami do mnie stał Kol. Rozpoznałam go po zapachu. Była to mieszanka wspaniałej wody kolońskiej i.. cóż, chyba jakiegoś świetnego perfuma. Otworzyłam szeroko oczy i jak najszybciej zamknęłam drzwi. Kol powoli odwrócił się do mnie.
-Co ty tu robisz? - spytałam bardzo skonfundowana i położyłam torebkę na biurku. Kol wyjął ręce z kieszeń.
-Musiałem coś ci przynieść-odparł i uniósł rękę, w której trzymał srebrną bransoletkę. Od razu ją rozpoznałam. Była od Klausa. Zdziwiłam się, że nawet nie zorientowałam się, że nie mam jej na ręku.
 Kol zaczął podchodzić w moją stronę, lecz ja mimowolnie i od razu się cofnęłam. Pierwotny zatrzymał się spoglądając na mnie. Delikatnie wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Wiedziałam, o co mu chodzi. Moje serce zaczęło coraz silniej i szybciej łomotać. Nie mogłam nic innego zrobić jak podać mu dłoń.                          Wyciągnęłam ją w jego stronę, a ten delikatnie ją ujął. Jego dotyk był bardzo przyjemny. Zimny, lecz delikatny i łagodzący. Po chwili zapiął na moim nadgarstku bransoletkę.  
-Dzięki – szepnęłam trochę speszona i zabrałam dłoń.
-Znaleźliśmy Klausa. - powiedział przechadzając się po moim pokoju luźnym krokiem.
-I co z tego? - spytałam nie zmieniając wyrazu twarzy. Kol usiadł na krześle obok okna i spojrzał na mnie.
-Ty przecież też chciałaś go zaleźć. Co więcej-chciałaś, aby wrócił do Mystic Falls.
-A po co ty wróciłeś?-zmieniłam temat.
-Cóż, nie biorąc pod uwagę gromadki kręcącej się wśród Salvatorów, to jest tu całkiem przyjemnie. Mojej siostrze też się podoba. Elijah'y też.
Pierwotny uśmiechnął się.
-Klaus wrócił? - spytałam w końcu. Po prostu musiałam. Kol spoważniał.
-Klaus już nie wróci, Caroline. Jedynie przyjedzie po Elenę – odparł i wstał podchodząc do mnie. Odsunęłam myśl o nim, gdyż poczułam w kąciku oka łzę. A myślałam, że już nie będzie chciał tworzyć hybryd.
-Wczoraj mój przyjaciel umarł. Wiesz coś o tym?
-Matt, tak? - spojrzał na mnie spode łba. - Nie, nie wiem kto go zabił.
Uwierzyłam mu, powiedział to bardzo przekonująco.
-Nie ważne... Czy mógłbyś już iść? Jestem zmęczona.
-Caroline, nie przejmuj się Klausem. Nie jest wart twojego cierpienia-stwierdził pierwotny. Nagle zorientowałam się, że stoi bardzo blisko mnie. Nie chciałam zaprzeczać, wiedziałam, że ma rację, jednak tęsknota była silniejsza.
-Nie wiesz co ja czuję, bo sam nie czujesz-odparłam hardo. Wiedziałam, że Kol ma wyłączone człowieczeństwo. -więc daj mi spokój i odejdź.
     Wyraz twarzy wampira się nie zmienił. Odwróciłam się i podeszłam do łóżka, po czym się położyłam i przykryłam kołdrą. Po chwili poczułam powiew wiatru, więc się odwróciłam. Kola już nie było.  
     Wtuliłam się mocno w poduszkę i po prostu zasnęłam.  

         Dochodziła piętnasta, kiedy jechałam do Eleny. Pogoda była okropna, lało od rana i byłam pewna, że do wieczora nie przestanie. Wczorajsza wizyta Kola była naprawdę dziwna, ale dzięki niemu chociaż trochę zaczęłam godzić się z tym, że Klaus nie wróci. Co więcej-nie chciałam dopuścić do tego, by zrobił coś Elenie. Postanowiłam po prostu ten rozdział mojego życia odrzucić w niepamięć.  
        Zaparkowałam samochód i z wampirzą prędkością podbiegłam do drzwi. Niestety parę kropel deszczu i tak mnie dopadło. Mogłam wziąć parasol, pomyślałam i weszłam do domu przyjaciółki. Na dole nikogo nie było, usłyszałam tylko muzykę dobiegającą z góry, dlatego tam się skierowałam. Dochodziła z pokoju Eleny. Wiedziałam, że ma wyłączone człowieczeństwo dlatego aż się bałam tam wchodzić.
      Jednak po chwili otworzyłam drzwi. W całym pokoju bębniła głośna muzyka. Spojrzałam na łóżko. Siedziała na nim Elena i trzymała w rękach jakiegoś młodego chłopaka. Pożywiała się. Od razu zareagowałam. Szybko odrzuciłam go od niej. Złapałam też za jakiegoś buta i rzuciłam w stronę wierzy. Muzyka od razu się wyłączyła.
-Co ty wyprawiasz?!-wykrzyczałam, a wampirzyca przekręciła tylko oczami i położyła się na łóżku.                    Pomogłam chłopakowi wstać i podałam mu ręcznik leżący na ziemi. Przyłożył go sobie do rany, a ja zahipnotyzowałam go, żeby zapomniał i poszedł. Elena leżała na łóżku i podrzucała jakąś plastikową piłeczkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Zorientowałam się, że to wszystko przez to, że wyłączyła człowieczeństwo.  
-Co się z tobą dzieje?! - krzyknęłam zszokowana. -Karmisz się na ludziach?! Oszalałaś?!
-Jestem wampirem, to normalne – wycedziła nie patrząc na mnie. Nie mogłam w to nadal uwierzyć. Wzięłam głęboki oddech.
-Wiem, że wyłączyłaś człowieczeństwo. Dlatego taka jesteś. Ale Eleno, to nie jesteś ty. Nigdy nie chciałaś nikogo skrzywdzić i emocje zawsze były dla ciebie ważne. Nie rezygnuj z nich.
Elena nie odpowiadała tylko wpatrywała się w podrzucaną piłeczkę.
-Posłuchaj, śmierć Matt'a-zaczęłam, lecz szybko mi przerwano.
-Nie, to ty posłuchaj-wysyczała i podniosła się z łóżka. Jej oczy pałały nienawiścią.-mam dość twojego natręctwa w moim domu i ciągłego wtrącania się, więc lepiej róż tyłek i wynoś się, albo ci pomogę.
      Otworzyłam szeroko oczy. Byłam w kompletnym szoku. Przecież to ja, twoja przyjaciółka, pomyślałam. Nie mogłam uwierzyć, że już nawet przyjaźń nic dla niej nie znaczy.  
-Jak tak możesz?! Matt był tam samo waży dla mnie, jak dla ciebie. Ale na pewno nie chciałby, abyś wyłączyła uczucia.-odparłam. Wiedziałam, że to nie ona, dlatego nie mogłam się na nią gniewać.
-Matt był tak samo nudny, jak ty-odgryzła się z głupawym uśmieszkiem. Wtedy już nie wytrzymałam.
-Odszczekaj to!
-Tak, to się stanie-wycedziła z szelmowskim uśmiechem i znowu położyła się na łóżko. Eksplodowałam.
Z wampirzą szybkością złapałam ją za szyję i rzuciłam o szafę. Ta rozpadła się na kawałki.
-O, bijemy się? - zaśmiała się i podbiegła do mnie. Chciała złamać mi kark, lecz zareagowałam, a Elena wylądowała pod ścianą. Nie chciałam jej skrzywdzić, lecz nie mogłam zwyczajnie wytrzymać.
-Kto cię nauczył tak świetnie walczyć? Czyżby Klaus? Niemożliwe, że zajmujecie się czymś innym niż seksem – znowu się zaśmiała, a moja cierpliwość się skończyła. Byłam od niej silniejsza i szybsza, ale Elena pożywiała się ludzką krwią, więc w jakimś stopniu także była silna.
       Rzuciła się na mnie. Spadłyśmy przez poręcz na schody. Tam złapałam wampirzycę za rękę i wygięłam. Dziewczyna nie pozostała mi dłużna. Popchnęła mnie z niesamowitą siłą na wyjściowe drzwi, a ja przez swój ciężar wyważyłam je. Po chwili Elena znalazła się przy mnie. Rzuciła mną o mój samochód. 
      Chciałam reagować, lecz traciłam siły, Elena działała jakby przez furię, a w jej oczach była nienawiść i wściekłość. Byłam przerażona. Podnosiłam się spod samochodu, kiedy Elena znalazła się przede mną i wbiła mi sztachetę od płotu w klatkę piersiową.
      Poczułam jak drewno przesuwa się koło serca, jęknęłam cicho.  
-Jesteś słaba – wycharczała wbijając mi głębiej kołek. Poczułam, że słabnę, ból był ogromny. Myślałam, że lada moment umrę, że zabije mnie własna przyjaciółka, lecz nagle ktoś odepchnął Eleną potężną siłą tak, że wylądowała przed domem. Otworzyłam ciężko oczy i ujrzałam mojego wybawcę.   


__________________________________________________________________________

Witajcie ! A więc mamy  już 11 rozdział! Tyle się ostatnio wydarzyło.. nowe odcinki są po prostu mega imega mnie zadziwiają ; o . Szkoda tylko, że Klaroline już nie będzie.. No cóż. Bardzo zależy mi na komentowaniu :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba, a i przepraszam, że tak bez uczuć i szbko opisałam śmierć i pogrzeb Matta, ale tak wyszło c:. 
 Druga sprawa :  http://last-drop-of-blood.blogspot.com/

BARDZO PROSZĘ, ODWIEDŹCIE TEGO BLOGA. PISZĘ GO WRAZ Z KOLEŻANKAMI OD NIEDAWNA I NIEDŁUGO WYCHODZI KOLEJNY ROZDZIAŁ. JEST TO NASZA(JEŻELI JUŻ MOGĘ MÓWIĆ NASZA) WŁASNA INTERPRETACJA PAMIĘTNIKÓW. A RACZEJ 4 SEZONU. SERDECZNIE ZAPRASZAM, WESPRZYJCIE KOMENTARZAMI <3 DZIĘKUJĘ Z GÓRY <3 

Pozdrawiam Was serdecznie! ; **********