środa, 13 lutego 2013

Rozdział 9.


Caroline:


         Otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze. Jęknęłam cicho i zdałam sobie sprawę, że Stefan złamał mi kark. Warknęłam cicho i podniosłam się. Przypomniała mi się też ta cała sytuacja. Nie wiedziałam w ogóle co to było. Wszystko stało się tak szybko. Pełno wampirów i wszystkie atakowały Klausa. I do tego moi przyjaciele. Kiedy widziałam jak Bonnie sprawia ból Klausowi, miałam ochotę ją zabić. Nie wiem czemu, ale tak czułam.  
        Przerażona zaczęłam biegać po domu. Miałam nadzieję, że Klaus gdzieś tam jest. Niestety nie znalazłam go. Najgorsza była myśl, że nie wiedziałam, gdzie był. Byłam pewna, że moi byli przyjaciele, bo od tamtej chwili już nimi nie byli, chcą wysuszyć mieszańca. Nie chciałam tego, ponieważ strasznie zależało mi na nim
      Cała się trzęsłam. Aby się trochę uspokoić, usiadłam na łóżku w sypialni i schowałam twarz w dłoniach. Ledwo powstrzymałam się od płaczu. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić żeby uratować Klausa. Chciałam to zrobić nie tylko dlatego, że byłam mu to winna, ale również dlatego, że był dla mnie od pewnego czasu ważny.  
       Wiedziałam, że sama go nie uratuję, potrzebowałam pomocy. Nie wiedziałam dokąd go porwali, lecz byłam pewna, że muszę działać, zanim będzie za późno.  
       Wtedy wpadłam na pomysł. Zerknęłam na stolik. Leżała na nim komórka Klausa. Szybko za nią złapałam i zaczęłam szukać numeru Adrienne. Kiedy znalazłam od razu nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach odebrała.
-Słucham – powiedziała zachęcająco.
-Adrienne, to ja, Caroline. Poznałyśmy się parę dni temu, pamiętasz? - mówiłam szybko, lecz wyraźnie.
-Pamiętam – odparła beznamiętnie – Czy coś się stało?
-Moi przyjaciele porwali Klausa. Chcą go wysuszyć, trzeba ich powstrzymać i potrzebuję twojej pomocy!
-Porwali Klausa?! - spytała z niedowierzaniem.
-Tak, było ich strasznie dużo, a do tego jest wśród nich czarownica! - wykrzyczałam zestresowana.
-Gdzie jesteś? - odparła po namyśle.  
-U Klausa.
-Za dziesięć minut tam będę – rzekła stanowczo, a ja się rozłączyłam.
       Schowałam na wszelki wypadek jego telefon do kieszeni, poszłam do salonu i czekałam na czarownicę. Pojawiła się dokładnie po dziesięciu minutach. Gdy weszła do domu od razu wstałam. 
-Gdzie go zabrali?
-Nie wiem – odparłam, trzęsąc się.
-Przynieś mi z łazienki jakąś jego rzecz – poleciła stanowczo, a ja popędziłam do łazienki. Wzięłam grzebień i wróciłam do salonu. Podałam Adrienne grzebień i przyniosłam jeszcze mapę.
-A do tego nie jest ci potrzebna krew kogoś z jego rodziny? - spytałam zdziwiona.
-Caroline, znam o wiele prostsze sztuczki – odparła i zmierzyła mnie.
Po chwili wykonała jakieś zaklęcie, ale nie zwracałam na to uwagi, tylko wysyłałam wiadomości do przyjaciół z prośbą, aby nie robili Klausowi krzywdy.
-Są w domu Czarownic – powiedziała Adrienne, podchodząc do mnie.
       Po paru minutach jechałyśmy już na miejsce. Po drodze ustaliłyśmy co każda z nas ma robić. Bałam się, że jak przyjedziemy, będzie za późno, ale Adrienne starała się mnie pocieszyć.  
       Dojechawszy na miejsce, wysiadłyśmy z samochodu. Wokół starego budynku stało sześć wampirów. Chronili wejścia. Nie wiedziałam, po co w ogóle są w to zamieszani. Po sekundzie usłyszałam krzyk. To był Klaus. Bonnie sprawiała mu ból, to wiedziałam na pewno. Adrienne szybko „uśpiła” wampirów stojących przy wejściu. Po chwili weszłyśmy do środka. Słysząc co chwilę krzyk Klausa, chciało mi się płakać, jednak cieszyłam się, że jeszcze żyje, i że go nie wysuszyli.  
       Szybko skierowałyśmy się na górę. Wszyscy byli w wielkiej sali, a  wokół paliło się mnóstwo świec. Byli tam Damon, Bonnie, Stefan, Elena, Jeremy, kilka wampirów, których w ogóle nie znałam, i … Klaus. Leżał na ziemi w kącie wyginając swoje części ciała w różne strony z bólu. Bonnie stała przed nim wymierzając ciosy.  
        Moi byli przyjaciele stali pod ścianą i z uśmiechem się temu przyglądali. Po sekundzie Adrienne zaczęła działać. Wokół rozległy się krzyki. Po chwili na ziemi leżeli nieprzytomni Elena, Stefan, Damon i inne nieznane mi wampiry. Jeremy i Bonnie obrócili się do nas zszokowani. Bonnie chciała odwrócić nasz atak. Wyciągnęła rękę, ale Adrienne za pomocą zaklęcia rzuciła nią o Jeremego. Obydwoje leżeli pod ścianą.  
-Bonnie Bennet – wycedziła z sarkazmem – jesteś za malutka, czarodziejko.
Bonnie chciała się poruszyć, ale unieruchomiła ją zaklęciem.
-Bierz go – zwróciła się do mnie. Szybko spojrzałam na Klausa. Leżał pod ścianą ciężko dysząc.                Podbiegłam do niego i ukucnęłam. Miał zamknięte oczy, nadal ciężko oddychał. Po sekundzie otworzył delikatnie powieki i spojrzał na mnie. 
-Caroline.. - wyszeptał wykończony. Ujęłam go za policzek i ucałowałam.
-Chodź – powiedziałam i pomogłam mu wstać.
       Po chwili opuściliśmy dom czarownic. Cały czas podtrzymywałam Klausa, żeby nie upadł. Kiedy doszliśmy do samochodu, posadziłam go na siedzeniu pasażera. Był wykończony. Wiedziałam, że potrzebuje krwi. Szybko podjęłam tą decyzję. Nadgryzłam sobie nadgarstek i podałam mu. Spojrzał zdziwiony, nadal ciężko dysząc.
-Caroline, nie – rzekł niewyraźnie.
-Potrzebujesz krwi – odparłam szybko.
-Mogę cię zabić, a poza tym... mój jad... - wydukał wykończony
-Klaus, dojdziesz do siebie i mnie uleczysz, nic mi nie będzie.
-Caroline, nie! - powiedział stanowczo, lecz ja przyłożyłam mu nadgarstek do ust. Nie wyrywał się, nie miał sił. Przytuliłam się do niego, a on wpił się w moją rękę. Syknęłam lekko z bólu, ale nie chciałam aby to słyszał. Poczułam, jak jad rozprzestrzenia się po moim ciele i zacisnęłam usta. Krwi ubywało. Widziałam, jak Klaus zaczyna spokojniej oddychać.  
       Po paru sekundach oderwał się od mojego nadgarstka i oparł głowę o siedzenie. Z ust kapała mu krew, ale po chwili wytarł ją.  
-Dziękuję – powiedział czule i spojrzał na mnie.
-Wracajmy do domu – odparłam uśmiechając się.

       Wróciliśmy do domu. Adrienne nie wiem czemu, została w domu czarownic. Weszliśmy do środka trzymając się za ręce. Od razu poszliśmy do sypialni. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmowę.
-Klaus... to moja wina. Ja wiedziałam o tym wcześniej i.. powinnam temu zapobiec – wyszeptałam siedząc naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i odwrócił wzrok.
-Przepraszam – wyszeptałam prawie płacząc, a Klaus nadgryzł sobie nadgarstek i przyłożył mi do ust. Kiedy  upiłam wystarczającą ilość, mężczyzna zabrał rękę i pogładził mnie po twarzy.
-Caroline, ja rozumiem, że twoi przyjaciele są dla ciebie ważni, ale..
-Po tym, co chcieli ci zrobić, już nimi nie są – przerwałam mu stanowczo. Spojrzał na mnie znowu i uśmiechnął się.
-W takim razie, wybacz mi to, co za chwilę z nimi zrobię – odparł i wstał. Wystraszyłam się, więc również wstałam i złapałam go za dłoń.
-Zabijesz ich wszystkich?! - wykrzyczałam stając naprzeciwko niego.
-Oszczędzę Elenę – odparł po namyśle i chciał mnie wyminąć, ale zatrzymałam go.
-Klaus, nie możesz tego zrobić!
-Caroline, nie zatrzymuj mnie – rzekł łapiąc mnie za podbródek. Miałam okropny żal do przyjaciół, ale nie chciałam, żeby ich zabijał. Bałam się, że lada moment wybiegnie stąd i będzie po wszystkim.
-Jeżeli choć trochę ci na mnie zależy – zaczęłam i pocałowałam go w usta, po czym dodałam – to zostań.

Klaus:


        Z każdym pocałunkiem Caroline moje serce biło coraz szybciej. Byłem naprawdę szczęśliwy, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że Caroline jest moją słabością. I właśnie dlatego ja, hybryda, najpotężniejsza istota na planecie, nie mogłem sobie na to pozwolić. Caroline była dla mnie najważniejsza na świecie, ale nie mogłem przez taką małą istotkę tracić czujności.  
        Złapałem Caroline za podbródek i uniosłem delikatnie jej twarz. Patrzyła na mnie zdziwiona, ale była spokojna. Czekała na mój ruch.  
-Caroline – zacząłem niepewnie, a ona się uśmiechała – proszę opuść mój dom.
       Nagle uśmiech zaczął znikać z jej twarzy, przyglądała mi się zszokowana.
-Klaus, o co ci chodzi? - spytała jakby od czapy. Puściłem jej podbródek i cofnąłem się o krok. Bałem się, że jak będę za blisko, to znowu zmięknę i nie powstrzymam się, żeby ją pocałować.
-Chcesz, to zostań. Wrócę wieczorem i porozmawiamy, ale teraz, proszę, przepuść mnie – wyrzekłem oschle i jednym krokiem ominąłem ją. Czułem się głupio, wiedziałem, że zabolało ją to, ale musiałem zachować skupienie i koncentrację, aby się przy niej nie rozpłynąć. Z jednej strony chciałem wrócić i przeprosić ją, ale z drugiej nie mogłem sobie na to pozwolić. Po chwili pędziłem już do domu Salvatore'ów.
         Po dwóch minutach stałem już przed drzwiami tego pieprzonego domu. Stałem chwilkę i przysłuchiwałem się.  
-Eleno, w porządku już? - spytał Stefan.
-Tak, tak. Po prostu głowa mnie boli – odparł sobowtór. Po chwili usłyszałem jeszcze urywek rozmowy Damona z Bonnie. Potem wywnioskowałem, że w środku jest Jeremy, Stefan, Damon, Elena i Bonnie.
  Zaśmiałem się pod nosem i mocnym kopniakiem wyważyłem drzwi. Wszyscy od razu wstali i wystraszeni spojrzeli na mnie. Damon i Stefan stanęli przed Eleną zasłaniając ją, a Jeremy ścisnął za dłoń Bonnie.          Swobodnym krokiem wszedłem do mieszkania. Od razu zwróciłem się do czarownicy.
-Radzę ci schować dłonie, wiedźmo – zacząłem cały czas podchodząc do nich – nie próbuj więcej swoich sztuczek na mnie.
-Bo co? - spytała z nienawiścią w głosie. Wtedy na szybko wymyśliłem coś.
-Moja wiedźma ma Caroline. Wystarczy, że pstryknę palcami, a moja hybryda, która stoi w pobliżu domu, usłyszy to i da znać Adrienne, żeby zabiła Caroline.- wyrzekłem opierając się o szafkę.
-Blefujesz – zaczął Damon i zrobił krok do przodu, po czym dodał – nie pozwoliłbyś skrzywdzić Caroline.
-Przekonajmy się – odparłem jeszcze bardziej uśmiechnięty i podniosłem rękę. Już miałem pstryknąć palcami, ale Elena się wtrąciła.
-Stój! - krzyknęła i zacisnęła wargi – nie rób tego.
Zrobiłem krok do przodu jeszcze bardziej przybliżając się do Damona. Złożyłem ręce za plecami i wyprostowałem się.
-Porozmawiajmy o tym, co się dzisiaj stało. Próbowaliście mnie wysuszyć, ale jak zwykle wam nie wyszło, a teraz zapewne będziecie błagać o wybaczenie. To już rutyna...– zacząłem z lekkim rozbawieniem w głosie – Niestety naruszyliście trochę moją cierpliwość.
Kątem oka zauważyłem, jak Bonnie ze strachu ociera łzy. Bicie jej serca cały czas przyspieszało.
-To był mój pomysł – powiedział Damon, aja popatrzyłem na niego. Damon-bohater, pomyślałem.
W wampirzym tempie złapałem go za gardło i uniosłem do góry trzymając lewą rękę z tyłu. Elena wydała z siebie cichy jęk przerażenia, a Stefan podszedł i ścisnął mi ramię. Szybko połamałem mu rękę i również uniosłem do góry trzymając za szyję. Oboje wydawali z siebie ciche jęki bólu.
-Wybieraj, Eleno! Którego mam zabić pierwszego? - wykrzyczałem wkurzony i spojrzałem na nią.
-Klaus, proszę zostaw ich! Błagam! - wykrzyczała i zaczęła ocierać łzy. Bonnie i Jeremy podbiegli do niej.
-Proszę, Klaus! Ukarz mnie, nie ich! - krzyknęła Bonnie.
        Chwilę się zastanawiałem, ale po paru sekundach rzuciłem Stefanem o komodę z Whisky. Damon upadł obok niego. Elena chciała rzucić się im na pomoc, lecz zagrodziłem jej drogę.
-Rusz się jeszcze, a wyrwę im serca – rzuciłem ostro i podszedłem do braci. Nogą odwróciłem Damona na plecy. Leżał ciężko dysząc. Jęczał z bólu, Stefan również. Połamałem nogę od krzesła i spiczastą stronę wcelowałem w wątrobę Damona. Oparłem obydwie ręce na drugim końcu kołka i zacząłem go przyduszać.         Ten zaczął jęczeć z bólu i przytrzymywać kołek. Elena zareagowała po chwili. Jednym ruchem podbiegła do nas i rzuciła mną tak, ze spadłem na schody. Szybko wyjęła kołek i cisnęła nim we mnie. Moja reakcja była natychmiastowa. Wstałem i przechwyciłem go. Po sekundzie znalazłem się przy niej.  
       Wbiłem kołek w jej prawe udo od boku.  
-Zostaw ich! - krzyknął Jeremy, co zignorowałem.
-Nie ładnie, Eleno – powiedziałem ciepło, a ta zaczęła klękać na jedno kolano. Jęczała z bólu.
-Idź do diabła – wyjechała z dobrze znaną mi ripostą.
      Złapałem ją za rękę i cisnęłam nią o ścianę. Po chwili rozejrzałem się po pokoju. Stefan zaczął się podnosić, Damon też. Elena leżała pod ścianą nieruchomo i krwawiła. Kołek nadal tkwił w jej udzie. Chyba zbyt mocno nią rzuciłem, pomyślałem i uśmiechnąłem się. Bonnie i Jeremy stali zszokowani trzymając się za ręce. Uśmiechnąłem się do nich.
-Wy też chcecie? - spytałem rozkładając ręce, lecz odpowiedzi nie usłyszałem.
     Stefan wstał chwiejnie i zaczął podchodzić do Eleny. Poprawiłem kurtkę i lekkim krokiem wyszedłem z domu.  


Caroline:

        Wyszłam z willi Klausa i szybkim krokiem skierowałam się do Stefana. Miałam ochotę wykrzyczeć mu to wszystko w twarz. Zresztą nie tylko jemu. Elenie, Damonowi, Jeremiemu i przede wszystkim Bonnie. Za to co zrobili Klausowi.  
        Klaus przed godziną zachował się bardzo dziwnie, pomyślałam. Dziwiło mnie jego zachowanie, jego ignorowanie mnie. Słowa wypływające z jego ust po prostu mnie bolały. Byłam pewna, że mu na mnie zależy, ale on ni stąd ni zowąd zaczął zachowywać się tak, jakbym była mu obojętna. Nie wiedziałam co nim kierowało, ani co było powodem tak absurdalnego zachowania.  
       Byłam skonfundowana, ale też i smutna. Chciałam, żeby wszystko było tak jak kiedyś. Żeby moi przyjaciele nadal nimi byli. Tamtego dnia miałam do nich ogromny żal. Stefan, mój niby przyjaciel, pomyślałam, złamał mi kark! Przyjaciele tak nie robią! Skołowana wewnętrznym monologiem, delikatnie, lecz odważnie weszłam do domu Salvatorów. Zastałam tam Stefana, jego brata, Elenę, Jeremiego i Bonnie. No, świetnie się składa, pomyślałam i przyjrzałam się uważnie. Elena siedziała na kanapie i piła krew z woreczka. Damon siedział obok niej i również pił. Stefan z kolei podnosił stolik i zbite butelki. Bonnie i Jeremy siedzieli na schodach i przytulali się do siebie.  
       Kiedy Stefan mnie zobaczył, popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Damon był tak pochłonięty piciem krwi, że nawet mnie nie zauważył. Elena wstała i zerknęła na mnie wkurzona. Po chwili zaczęła podchodzić podenerwowana.
-Jak mogłaś, Caroline?! - wykrzyczała, a Damon poderwał się z miejsca. Wstał i razem ze Stefanem podeszli.
-No, barbie, popisałaś się – wysyczał przez zęby Damon, idealnie akcentując każde słowo.
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami – wyszeptała Bonnie podchodząc. Spojrzałam na nich po kolei i wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.
-Ha, ja też tak myślałam, Bonnie! Cały czas mnie okłamywaliście! - krzyczałam – Przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic, a ty, Bonnie, nawet nie powiedziałaś mi, że odzyskałaś moc!
-Tu nie chodzi o moce Bonnie, Car – powiedział nad wyraz spokojny Stefan. - zdradziłaś nas.
-Stefan, ty mi złamałeś kark! - krzyknęłam jeszcze bardziej rozwścieczona.
-Nie miał wyboru. Wyrywałaś się, aby pomóc swojemu mieszańcowi, kiedy my grzecznie i przyzwoicie chcieliśmy go wysuszyć – rzekł Damon, odwrócił się i skierował na kanapę.
-Wy macie jakąś obsesję na punkcie pozbycia się go! - wycharczałam wściekła. Chciałam im wszystkim powiedzieć jacy są wstrętni, bezduszni, ale coś mnie powstrzymywało.
-Podobnie jak Klaus na punkcie mojej krwi – powiedziała Elena i skrzyżowała ręce na piersiach.
-Wy widzicie w nim tylko potwora, a on jest kimś więcej. Kimś, kto potrafi współczuć, kochać, płakać... po prostu czuć. - odparłam lekko się czerwieniąc. Wszyscy popatrzyli na mnie zszokowani, a ja odwróciłam wzrok.
-Caroline, to Klaus! - krzyknęła Elena, po czym dodała – mogliśmy mieć raz na zawsze spokój. Klausa by nie było i wszyscy bylibyśmy szczęśliwi. - na te słowa zaśmiałam się ironicznie i tym razem to ja skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Wy bylibyście szczęśliwi! Nie ja! Nie wiecie czego tak naprawdę chcę, bo o niczym innym nie myślicie, tylko o wyeliminowaniu Klausa!
-Caroline, on chce krwi Eleny! Po rzuceniu tego cholernego zaklęcia nie da jej spokoju do końca życia. Kto wie, co będzie chciał z nią zrobić! - powiedział Stefan i zaczął krążyć po salonie.
-Ale z nim można rozmawiać. Jestem pewna, że gdybym go poprosiła, to wysłuchałby was, a poza tym.. - wyrzekłam podminowana i przerwałam, aby zaczerpnąć powietrza. Damon zaczął do nas podchodzić. W końcu stanął koło Bonnie i powiedział swoim groźnym tonem.
-Żarty się skończyły, Caroline. Wybieraj – albo my– zaczął, podszedł bliżej, po czym dodał – albo on. Stefan spuścił wzrok. Elena i Bonnie patrzyły na mnie czekając na odpowiedź. Byłam w szoku! Jak oni mogą mi stawiać ultimatum, pomyślałam. Spojrzałam na każdego z osobna, po czym starłam łzę spływającą mi po poliku.
-W porządku – rzuciłam ironicznie, po czym dodałam spokojnie – wybieram jego.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po paru sekundach odwróciłam się na pięcie i wyszłam trzaskając drzwiami.

        To był zdecydowanie mój najgorszy dzień w życiu! Czułam się okropnie. Jednego dnia straciłam kogoś, na kim mi zależało i do tego przyjaciół. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zostałam sama. Kompletnie sama.
        Nie miałam nikogo i to było najbardziej dobijające. Szlochając udałam się do lasu. Zmierzałam do miejsca, gdzie moja mama pochowała Tylera. Z daleka od wszystkich, aby nikt o tym nie wiedział. Szłam zapłakana, co chwilę ocierając łzy.  
        Kiedy dotarłam na miejsce, usiadłam na trawie chowając twarz w dłoniach. Zanosiłam się płaczem i nie mogłam po prostu przestać. Po chwili jednak podniosłam głowę i spojrzałam na grób. Był ubogi. Pomnik wykonany był z marmuru i stał na nim znicz. Imienia i nazwiska nie było, ze względu na to, że ktoś mógłby zobaczyć. Położyłam rękę na zimnym kamieniu i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Brakuje mi ciebie – wyszeptałam ciężko powstrzymując płacz.
-Mi ciebie również – usłyszałam i w mgnieniu oka wstałam. Odwróciłam się, a przede mną oparty o drzewo stał Tyler. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zszokowana otworzyłam usta, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
-Jestem duchem – powiedział i uśmiechnął się. Cieszyłam się, że Tyler tu jest, że mogę go zobaczyć, chociaż nie wiedziałam w jaki sposób.
-Ale.. jak... ty tu..? - szeptałam półgłosem. Tyler podszedł do mnie.
-Potrzebowałaś pomocy, więc jestem.
Po sekundzie rzuciłam się na niego, aby go przytulić, lecz to nic nie dało. Zwyczajnie przeszłam przez jego ciało i stanęłam plecami do niego. Szybko odwróciliśmy się do siebie.
-Caroline, nie dotkniesz mnie. Jestem duchem – rzekł ciepło, a ja pokiwałam głową. Potem wróciłam do płaczu. Mimo tego, że Tyler właśnie stał przede mną, moje życie było nadal zrujnowane.
-Caroline, nie płacz – poprosił Tyler.
-Przepraszam, ale po prostu wszystko mi się wali. Tyler, ja nie mam już nikogo. Nikogo, rozumiesz? -powiedziałam, a ten podszedł do mnie i spojrzał czule. Widziałam jak w jego oku kręci się łza.
-I w ogóle przepraszam cię. To przeze mnie nie żyjesz, a nie zasługiwałeś na śmierć. To ja powinnam nie żyć, nie ty. - wyszeptałam nadal załamana.
-Caroline, to nie była twoja wina. Może gdybym postępował inaczej, do niczego takiego by nie doszło. Zresztą tam, gdzie teraz jestem, płacę za to, co zrobiłem źle.
Tyler uśmiechnął się do mnie i starł łzę z policzka.
-Ale całe życie było przed tobą, mogłeś jeszcze tyle rzeczy zrobić...
-Pewnie, że tak – odparł spokojnie, po czym dodał – ale tak widocznie musiało być. Nie mam do ciebie żalu. Jedyne czego mi brakuje, to ty. Nawet nie wiesz, ile razy płakałem przyglądając się tobie i wiedząc, że już nigdy nie będę mógł cię dotknąć, pocałować. Tylko tego mi brakuje. - Tyler patrzył na mnie, jak jeszcze nigdy w życiu. W jego oczach była iskra miłości, nadziei i radości - Wiem, że sobie poradzisz, Caroline.
-Nie, nie poradzę – odparłam i znowu gorzko zapłakałam chowając twarz w dłoniach. - nie poradzę – wybełkotałam przez łzy, a Tyler podszedł i mnie przytulił, ale nie czułam tego.
-Hey, spójrz na mnie – polecił spokojnie. Uniosłam delikatnie głowę i spojrzałam na niego zapłakana. Patrzył mi głęboko w oczy i się uśmiechał się. - jesteś silna, rozumiesz? Poradzisz sobie, bo wcale nie jesteś sama. Masz mamę, Elenę, Bonnie. Masz mnie.
       Chwilę przyglądałam się mieszańcowi, a on wyczekiwał na moją odpowiedź. Wytarłam łzy i zebrałam się, aby odpowiedzieć.
-Elena i Bonnie pokazały jak bardzo im na mnie zależy. - rzekłam sarkastycznie - To samo Stefan. Ja już nic dla nich nie znaczę, Tyler.
-Ależ mylisz się. Znaczysz i to bardzo dużo. Elena i Bonnie muszą sobie wszystko poukładać. Boją się o ciebie, ale ich strach do Klausa jest silniejszy. Nie przyjmują do wiadomości, że ciebie i jego może coś łączyć. Daj im trochę czasu, a na pewno to zrozumieją. - odparł nad wyraz spokojnie, a ja spojrzałam na niego spode łba. Nie wiedziałam, że tak po prostu będzie mówił o Klausie, kiedy ten go zabił.
-Dlaczego tak spokojnie to mówisz? Klaus cię przecież zabił.
-Mówiłem ci. Miejsce, w którym teraz przebywam nauczyło mnie, że w życiu chodzi jedynie o wybaczanie. Aby potrafić dać szansę innej osobie - Tyler co chwilę spoglądał gdzieś w przestrzeń, jakby się zastanawiał. Ja za to nie spuszczałam z niego oka.
-Ale mnie i Klausa nic nie łączy – skłamałam. Nie chciałam, aby zrobiło mu się przykro. Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie kręcąc głową.
-Caroline, wiem co do niego czujesz. Klaus również darzy cię ogromnym uczuciem, ale jeszcze nie może się w tym odnaleźć. To jest dla niego obce, więc stara się czasami odpychać te uczucia i postępować tak, jak dawniej. - wyrzekł, uśmiechnął się zalotnie i dokończył – Zmieniasz go, sprawiasz, że chce czuć. Nie poddawaj się i pokaż mu, że zależy ci na nim. Pomóż mu dopuścić do głosu uczucia, inaczej na dobre wyłączy człowieczeństwo, które jeszcze w nim jest.
       Tyler pomógł mi zrozumieć wtedy wiele rzeczy. Gdy do mnie mówił, czułam się coraz lepiej, gdyż wiedziałam, że naprawdę zależy mi na Klausie i muszę za wszelką cenę mu pomóc. Zamyślona wpatrywałam się w pobliskie drzewo.  
-Tyler, przepraszam, że to wszystko tak wyszło. Głupio się czuję, mówiąc ci to, ale masz rację. Zależy mi na nim. - myślałam, że Tylerowi będzie przez to przykro, ale on nadal się do mnie przyjaźnie uśmiechał.
-Wiem, Caroline, ale musisz mu to pokazać. - przemówił i spojrzał w górę. Na jego buzi pojawił się szczery uśmiech.- Muszę wracać..
-Nie, nie idź jeszcze – wypowiedziałam przez łzy podchodząc do niego.
-Eleną i Bonnie się nie przejmuj. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku. A teraz idź do niego – odparł i pogłaskał mnie po policzku, czego nie czułam.
-Spotkamy się jeszcze? - spytałam ocierając łzy.
-Tak, obiecuję. Kocham Cię, Caroline – szepnął i zaczął znikać. Przyjrzałam mu się i po chwili uśmiechnęłam do niego.
-Ja ciebie też, Tyler – odparłam i po chwili już go nie było.
      Stałam jeszcze chwilę zastanawiając się, czy to wszystko się naprawdę wydarzyło. Nadal lekko płacząc obróciłam się i odeszłam
      Tyler mi pomógł. Cieszyłam się, że go zobaczyłam i że jeszcze zobaczę. Wiedziałam, że jest moim przyjacielem, a właśnie przyjaźni mi wtedy było potrzeba. Ale nie tylko przyjaźni. Potrzebowałam również Klausa. Lekkim krokiem opuściłam las zmierzając w kierunku willi mieszańca.  


       Stanęłam przed jego domem i swobodnie weszłam do środka. W salonie nikogo nie było więc skierowałam się na górę. Szłam cicho długim korytarzem, kiedy stanęłam przed drzwiami jego sypialni. Były lekko uchylone, więc pchnęłam je delikatnie i weszłam do środka. Klaus pakował jakieś ubrania do wielkiej torby, która leżała na łóżku. Od razu na mnie popatrzył. Minę miał. nieodgadniętą. Zaczął mi się przyglądać i chyba zorientował się, że płakałam.  
-Płakałaś? - spytał z troską w głosie. Otarłam pojedynczą łzę, która nagle spłynęła mi po poliku.
-Wyjeżdżasz gdzieś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Klaus delikatnie złożył jakąś białą koszulę i włożył do torby. - mieliśmy porozmawiać.
-Zgadza się – wyszeptał nie patrząc na mnie.
Zaśmiałam się sarkastycznie i zaczęłam ocierać łzy. Nie mogłam uwierzyć, że i Klaus chce mnie opuścić.
-Ty też mnie odtrącisz?! - spytałam, a on otworzył lekko usta, lecz po chwili je zamknął i odwrócił wzrok. Widocznie nie wiedział, co ma mi odpowiedzieć.
-Caroline, nudzę się. Nie chcę tu dłużej zostawać. - odparł obojętnie po chwili. Z trzaskiem zapiął torbę, po czym podniósł ją i spojrzał na mnie. Widział jak płakałam i nawet nie zareagował. On tylko odwrócił wzrok, minął mnie i wyszedł z pokoju.
Wkurzona wyszłam za nim i krzyknęłam.
-Wiesz, Damon postawił mi dzisiaj ultimatum. - krzyknęłam zapłakana, a Klaus zatrzymał się – Kazał mi wybierać między tobą, a nimi. I wiesz kogo wybrałam? - zaczęłam do niego podchodzić – wybrałam ciebie, wiesz?   
      Ocierałam łzy i nadal płakałam, lecz Klaus westchnął cicho i po prostu odszedł.
           

_______________________________________________________________________


No, jest w końcu, po długim czasie kolejny rozdział. Udało mi się jako tako ulepić coś w logiczną całość, ale mnie się szczerze wydaje on mdławy. Jest trochę długi no i zapewne nudny, no ale nie mnie to oceniać. Planuję też zamknąć bloga, gdyż nie podoba mi się to, co piszę. Może to nagły brak weny? Nie wiem.. Zauważyłam , że jest coraz gorzej, bo i ilość komentarzy spadła, więc chyba nie ma sensu dalej ciągnąć tych wypocin. No cóż.. mam doła, no ale jak zawsze zapraszam do czytania i komentowania. Serdecznie pozdrawiam. <3

12 komentarzy:

  1. czytając miałam łzy w oczach ! niesamowite !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne! Proszę, nie zamykaj, chcę wiedzieć co będzie daaalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. po raz pierwszy chyba tak się wzruszyłam czytając jakiekolwiek opowiadania, a czytam ich bardzo dużo. Dziewczyno, jesteś genialna! ♥ uwielbiam czytać twoje opowiadanie, bo czuje się jakbym czytała prawdziwą książkę! Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i gorąco cię pozdrawiam :* Życzę duuużej weeny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział, czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno, czytając najzwyczajniej w świecie się popłakałam ! Rozdział jest po prostu genialny, świetny, cudowny, trzymający w napięciu, wzruszający, oddający prawdziwe emocje .. Oj masz talent, nie zmarnuj tego . :) Idealnie odgrywasz akcje, wszystkie wydarzenia są bardzo realne, jak w serialu, naprawdę . Brawo za to . Szkoda mi Caroline, teraz będzie musiała sama sobie poradzić ze wszystkim dookoła . Zachowanie Klausa jestem w stanie zrozumieć, jest zwyczajnie zagubiony w swoich uczuciach, nic dziwnego skoro przez całe wieki był zwyrodniałym mordercą . Pierwszy raz w życiu spojrzałam na Tylera pod zupełnie innym kątem . Nigdy go nie lubiłam, zawsze wydawał mi się arogancki, wredny, zapatrzony w siebie itp. A tu proszę, w twoim opowiadaniu okazał się ... taki jakiś dobry .. Jego zachowanie mnie chyba najbardziej poruszyło . Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o Klaroline, na którym pojawił się prolog :)

    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  7. Zapraszam na zabawne fanmade i świetną stronkę: https://www.facebook.com/TheForwoodDiaries

    OdpowiedzUsuń
  8. Heej! Zapraszam do siebie na NN ;) wpadnij koniecznie :*
    http://forbidden-looove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Zapraszam na NN o KLAROLINE :) <3
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć!
    U mnie na blogu o Klaroline pojawił się NN :)
    Serdecznie zapraszam :)
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Ale Ci tutaj SPAMuję :D
    Zapraszam cię na NN do mnie na Klaroline ;) Wiem, że szybko ale jakoś tak wyszło, że mam więcej czasu, co nie zdarza się często :)
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń