piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 8.


Caroline:

         Kiedy Bonnie do mnie podeszła, zdałam sobie sprawę, że to ona krzyczała. Spojrzałam na nią ledwo i delikatnie się uśmiechnęłam. Moja mama ucieszyła się i zaczęła mnie głaskać. Bonnie uklękła przy mnie.
-Wytrzymasz jeszcze około pięciu godzin? - spytała z nadzieją w głosie. Przez chwilę zbierałam się żeby odpowiedzieć, aż w końcu wybełkotałam niewyraźnie:
-Postaram się...Bonnie... proszę, przynieś mi krwi...
        Przyjaciółka uśmiechnęła się i pobiegła szybko po worek z krwią. Po niecałej minucie była z powrotem trzymając w ręku dwa worki z krwią. Otworzyła pierwszy i delikatnie przyłożyła mi do ust. Poczułam jak lepki płyn wypełnia moje usta i odetchnęłam. Było mi trochę lepiej, krew zdecydowanie pomogła. Nadal umierałam, ale krew to opóźniła.  
       Gdy wypiłam całą zawartość woreczka, wtuliłam się w mamę i zamknęłam oczy.  
-Kochanie, nie zasypiaj – wyszeptała mama. Bonnie podała jej drugi woreczek, pocałowała mnie w mokre czoło i wyszła.
-Staram się, mamusiu – odparłam lekko oddychając. Wtedy w moich myślach pojawił się Klaus. Szczerze, wątpiłam w to, że zdąży mnie uratować. Może krew jakoś mi pomogła, lecz ja wciąż czułam, jak ucieka ze mnie życie. Jak powoli tracę czucie w nogach, powiekach i ustach. Stawało się to stopniowo.
        Klaus.
        Klaus dzięki ostatnim wydarzeniom w moim życiu nie był mi obojętny. Widziałam, że coś dla niego znaczę, lecz nie wiedziałam co tak naprawdę czuje. Że czuje? To wiedziałam na pewno, lecz nie wiedziałam co. Po prostu.
        Najbardziej bolało mnie to, że nie pożegnałam się z nim. Gdybym tylko mogła go przytulić przed wyjazdem do tych Włoch, zrobiłabym to. Przynajmniej teraz, pomyślałam, byłabym szczęśliwa.  
         Myślałam tak prawie godzinę. Mama co jakiś czas mówiła coś do mnie, więc jej odpowiadałam. Starałam się jakoś wytrwać. Chociaż dla niej i dla przyjaciół. Oni wierzyli, że Klaus przyjedzie na czas, ja niestety nie. Chciałam po prostu, żeby widzieli, że w to wierzę i mam nadzieję. Byłam im to zwyczajnie winna.  
         Kolejne dwie godziny były jeszcze gorsze. Strasznie ciężko mi się oddychało, mówienie sprawiało mi ból, a kiedy mama przyłożyła mi otwarty woreczek z krwią do ust, ja go nie czułam. Wiedziałam, że piję krew, ale jej w ogóle nie czułam. Podnoszenie powiek również bolało. Nie mogłam już wytrzymać. Wtedy byłam całkowicie pewna, że lada moment umrę.
          Mama co chwilę mówiła coś do mnie, lecz było to niewyraźne. Aby jej nie martwić kiwałam tylko głową.

         Potem do pokoju weszła Bonnie, a za nią Elena, Damon, Stefan, Jeremy i Matt. Stanęli cicho przy mnie, a ja resztką moich sił podniosłam powieki. Byli smutni, ale w ich oczach był błysk nadziei. Elena podeszła bliżej.
-Caroline, wytrzymasz jeszcze godzinę? - spytała szeptem trzymając mnie za rękę. Wtedy wiedziałam już, że nie mogę ich dłużej kłamać. W tamtym momencie prawie stykałam się ze śmiercią. Ona była po prostu przy mnie. Czułam ją. Pokręciłam przecząco głową i zamknęłam oczy.
-Caroline, proszę. Wierzymy w ciebie. Dasz radę! - powiedziała Bonnie. Znowu pokręciłam przecząco głową.
       Moja mama znowu zaczęła płakać, ale bardzo cicho. Delikatnie ścisnęłam dłoń Eleny i uśmiechnęłam się blado.  

        Przyjaciele i mama cały czas siedzieli przy mnie i coś mówili, lecz ja ich w ogóle nie rozumiałam. Nawet już nie mogłam kiwać głową. Nic. Nawet otwierać oczu. Oddychałam ledwo co i byłam pewna, że to już koniec.  
        No i się stało. Wydałam z siebie ostatni oddech i po chwili widziałam tylko światło. Nie oddychałam. Nie ruszałam się. Uwolniona od bólu, spojrzałam na przyjaciół, ale oni nie widzieli mnie. Przechodziłam powoli na drugą stronę. Cały czas patrzyłam na przyjaciół. Elena zaczęła delikatnie mną potrząsać.
-Caroline? - spytała, a z jej oczu zaczęły wyciekać łzy, jedna po drugiej. Uśmiechnęłam się, czego oni nie widzieli i pokiwałam głową.
       Elena zaczęła zanosić się płaczem. Przytuliła mnie mocno i zaczęła krzyczeć.
-Stefan, zrób coś! - on podszedł do niej i przytulił.
-Eleno, nic się już nie da zrobić...
       Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku i wybiegła płacząc. Bonnie zaczęła płakać i mnie przytulać, moja mama to samo. Ja także płakałam, lecz oni nie mogli tego zobaczyć. Patrzyłam na nich cały czas, tym samym przechodząc na drugą stronę.  



Klaus:


        Jechałem jak najszybciej się da. Byłem już w Mystic Falls i zmierzałem do domu Salvatorów. Nie mogłem pozwolić, aby Caroline umarła. Gdyby umarła, ja też był umarł. Życie bez niej, to nie było by to samo. Cały czas obwiniałem siebie, że wyjechałem i zostawiłem ją samą. Że nie domyśliłem się, że Tyler mógł ją ugryźć. Nienawidziłem wręcz siebie za to. Wjechałem na podjazd i w mgnieniu oka wyszedłem z auta.  
       Wtedy zamarłem, gdyż zobaczyłem, że Elena siedzi na schodach i strasznie płacze. Wiedziałem co to oznacza, ale nie przyjmowałem tego do wiadomości. Podszedłem do niej szybko i zapytałem.
-Gdzie ona jest? - dziewczyna podniosła głowę.
-Klaus, ona.. - odparła, lecz jej przerwałem.
-Gdzie ona jest?! - wydarłem się do niej.
-Na górze – odrzekła i dalej płakała.
        W wampirzym tempie wbiegłem na górę. Po chwili znalazłem pokój w którym leżała. Byli tam Damon, Stefan, Liz, Jeremy, Matt i Bonnie. Otaczali Caroline. Spojrzałem na nią. Jej skóra była ciemna, jej matka i Bonnie trzymały ją za ręce. Nie ruszała się, ani nie oddychała. Wystraszyłem się i zacisnąłem oczy, żeby nie zacząć płakać. Podbiegłem do nich, tym samym odpychając wszystkich na bok. Gdy mnie zobaczyli, zszokowali się. Bonnie odeszła zapłakana i wtuliła się w Jeremy'ego.  
        Liz także wstała i zaczęła ocierać łzy. Nie czekając ani chwili przegryzłem sobie nadgarstek i złapałem Caroline w talii. Jej ciało było zimne. Szybko otarłem łzę i przyłożyłem ukochanej nadgarstek do ust.  
-Pij, kochanie – wyszeptałem jej do ucha. - Proszę, pij.
        Czułem tylko jej zimne wargi na moim nadgarstku, lecz nie czułem, żeby piła. Wystraszyłem się i poruszyłem nadgarstkiem.
-Kochanie, pij, proszę – powiedziałem na głos. Bonnie znowu zaniosła się płaczem. Stefan wyszedł trzaskając drzwiami. Wszyscy tracili nadzieję, lecz ja nie zgadzałem się z tym. Caroline zwyczajnie nie mogła umrzeć.
        Po chwili poczułem, jak krwi zaczyna ubywać. Poczułem jak wyrastają jej kły i wpijają się w mój nadgarstek. Odetchnąłem z ulgą i oparłem się o łóżko, pozwalając mojej ukochanej pić ile zechce.  
-Tak, właśnie tak, skarbie – wyszeptałem jej do ucha. Wszyscy się nagle ożywili. Bonnie podbiegła do nas i złapała Caroline za rękę.
-Pije? - spytała nadal płacząc. Pokiwałem twierdząco głową i pocałowałem Caroline w głowę.
       To była najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Nie mogłem opisać mojej radości. Caroline była dla mnie   po prostu najważniejsza i nie mogłem jej stracić.  
       Wszyscy zaczęli ocierać łzy. Byli szczęśliwi, tak jak ja. Nie chcieli stracić Caroline. Ona dla nich także była ważna.  



Caroline:

        Już miałam przechodzić na drugą stronę, kiedy coś poczułam. Poczułam krew. Zdziwiona spojrzałam na przyjaciół. Bonnie nadal płakała, moja mama również. Zauważyłam tylko, że ktoś mnie przytula. To był Anioł. Ratował mnie. Dawał mi swoją krew. Na początku jej nie chciałam, bo wiedziałam, że i tak umarłam. Ale w końcu zaczęłam pić. Nie wiem po co, nie wiem czemu. Po prostu. Krew była przepyszna. Wpiłam się w Anioła i zaczęłam połykać zachłannie krew.  
        Spojrzałam za siebie. Drzwi na drugą stronę były już bardzo daleko. Oddalałam się od nich. Zaczęłam się uśmiechać. Nie wiedziałam co się dzieje, lecz miałam jeszcze nadzieję, że przeżyję.  
         Kiedy Anioł zabrał rękę poczułam jak całuje swymi ustami mój policzek. Wtedy poczułam. Poczułam, że znów jestem w swoim ciele. Znów czułam ból, który stopniowo zaczął znikać. Bałam się otworzyć oczy, więc otworzyłam usta i zaczerpnęłam powietrza. Usłyszałam jakieś szepty. Potem poczułam, że ktoś mnie przytula. To była Bonnie.
         Płakała, ale wiedziałam, że to są łzy szczęścia.  
-Och, Caroline – szepnęła mama i także mnie przytuliła.
         Potem zebrałam się na odwagę i otworzyłam delikatnie oczy. Wszyscy stali wokół mnie i się uśmiechali. Po chwili do pokoju wbiegła Elena i Stefan. Przyjaciółka podbiegła i ponownie zaczęła zanosić się, tym razem, płaczem szczęścia. Przytuliła mnie z całej siły.
         Nagle poczułam, że ktoś mnie całuje w głowę. Byłam przekonana, że to Anioł, lecz kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam Klaus'a. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to on mnie uratował. Był moim wybawcą. Uśmiechnęłam się do niego i starłam mu łzę z policzka.


        Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Znajdowałam się w jakimś ogromnym pokoju. Ściany były koloru błękitnego. Naprzeciwko łóżka, na którym leżałam znajdowała się antyczna komoda z alkoholem. Po chwili, bardzo zdziwiona, zdałam sobie sprawę, że leżę w czyichś objęciach. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam Klausa. Leżał, trzymając mnie w ramionach i przyglądał mi się poważnie.          Zrobiłam zdziwioną minę. Czułam jak energia znowu przepełnia moje ciało. Uśmiechnęłam się, gdyż znowu zdałam sobie sprawę, że żyję. To było po prostu wspaniałe, a myśl, że jeszcze niedawno byłam na krawędzi śmierci, przyprawiała mnie o dreszcze.  
-Gdzie ja jestem? - spytałam rozkojarzona. Moją i Klausa twarz dzieliły zaledwie dwa centymetry. Zmieszana odwróciłam twarz. Czekałam aż odpowie, lecz nic nie usłyszałam. - Klaus, w porządku?
-Jesteśmy u mnie. W sypialni – wyszeptał przybliżając się do mnie jeszcze bardziej. Gdy to usłyszałam poważnie się wkurzyłam. Byłam mu niezmiernie wdzięczna, w końcu mnie uratował, ale ledwie co zasnęłam, a on porwał mnie do siebie.
       Już sobie zaczęłam wyobrażać, jak moja mama musi się martwić. Dosłownie przed chwilą prawie mnie straciła, a teraz nie mogła się mną nacieszyć, ani ja ją. I do tego moi przyjaciele. Chciałam ich jak najszybciej zobaczyć.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęłam i zaczęłam wyrywać się z jego uścisku. Niestety nic to nie zdziałało, a tylko przyniosło niepożądane skutki. Klaus przybliżył się jeszcze bardziej do mnie, tak, że nasze uta prawie się stykały.
      Spojrzałam mu w oczy zszokowana i zobaczyłam błysk szczęścia i pożądania. Wiedziałam czego chce. Odwróciłam głowę i zacisnęłam oczy nadal próbując się wyrwać.
-Caroline, przecież nic ci nie zrobię – rzekł swym normalnym tonem. Odwróciłam się do niego.
-Puść mnie – poprosiłam i spojrzałam na niego błagalnie.
       Mieszaniec przez chwilę patrzył na mnie, ale potem spuścił wzrok i w końcu puścił mnie. 
Już miałam zeskoczyć z łóżka i uciec stamtąd, lecz coś mnie powstrzymało. Zatrzymałam się w bezruchu, zacisnęłam oczy i delikatnie zajęłam miejsce obok niego, opierając głowę o ścianę.
      Klaus popatrzył na mnie z niedowierzaniem, po czym podniósł się lekko i oparł o ścianę tuż obok mnie.
-Caroline, czego ty tak naprawdę chcesz? - spytał nie patrząc na mnie.
-Chcę, abyś przestał traktować mnie jak jakąś rzecz – odparłam zdecydowana i skrzyżowałam ręce.
Klaus spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy.
-Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? - wyrzekł z wyrzutem w głosie, po czym dodał – nigdy tak cię nie traktowałem i nigdy nie będę.
-To po co mnie tu zabrałeś, nie pytając nawet o moje zdanie?! - wykrzyczałam i na niego spojrzałam.
-Och, daj spokój Caroline..
-Pytam! - krzyknęłam znowu.
-Bo chciałem mieć cię tylko dla siebie, nacieszyć się tym, że żyjesz! – krzyknął również i utkwił w moich oczach. Gdy to usłyszałam zaniemówiłam i odwróciłam wzrok. Poważnie się zdziwiłam, nie wiedziałam, że aż tyle dla niego znaczę.
-Dziękuję ci, że mnie uratowałeś, ale błagam traktuj mnie z szacunkiem. Tylko o tyle proszę.
Klaus uśmiechnął się blado i przejechał ręką po moim policzku.
-Przepraszam – wyszeptał zbliżając się do mnie. Powinnam się wtedy zwyczajnie odwrócić, lecz także zaczęłam się do niego przybliżać. Patrzyłam na jego usta i coraz bardziej ich pragnęłam.
        Po chwili całą mnie przepełniało szczęście, gdyż nasze usta się złączyły. Tonęliśmy w pocałunkach i dotyku. Czułam się cudownie. Moje serce zaczęło szybciej bić. Pełna podniecenia wbiłam paznokcie w plecy mieszańca. Wydał z siebie cichy syk i zaczął brutalniej mnie całować, co jeszcze bardziej mi się podobało. Z wampirzą szybkością usiadłam na niego okrakiem i objęłam rękoma jego szyję. Ten trzymał mnie w talii. To było niesamowite uczucie.  



Klaus:


          Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej brutalne i namiętne. Czułem się nieziemsko. Mocno się zdziwiłem, że Caroline zgodziła się na to. Sądziłem, że się odwróci, lecz ona przybliżyła się do mnie. Byłem szczęśliwy, ale w pewnym momencie poczułem jakiś niedosyt. Chciałem więcej Caroline. Całej jej.  
           Już miałem zdjąć z niej koszulkę, kiedy usłyszałem jakiś ogromny trzask. Oboje w mgnieniu oka oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na drzwi. Po paru sekundach trzask się powtórzył, a ja mocno się wkurzyłem, że ktoś śmie nam przerywać w takiej chwili.  
           Caroline zeszła ze mnie i złapała mnie za rękę.
-Pójdę sprawdzić – rzekłem cicho i wstałem. Caroline podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę. Razem wyszliśmy z pokoju i dalej wszystko potoczyło się samo.
            Z różnych stron napadli na mnie Damon, Elena i około dziesięciu innych wampirów. Szybko odepchnąłem ich, lecz po sekundzie znowu na mnie napadli. Było ich jeszcze więcej. Miałem ochotę wyrwać im wszystkim serca. Szybko spojrzałem na Caroline.
           Stefan trzymał ją mocno, a ona coś krzyczała i próbowała się wyrwać Nieznanych wampirów wciąż przybywało. Po chwili w korytarzu pojawiła się Bonnie. Zaczęła wypowiadać jakieś zaklęcie patrząc na mnie. Moim ciałem zawładnął niesamowity ból. Damon trzymał mnie obiema rękoma za szyję, a inne wampiry za ramiona. Wszyscy obrócili mnie w stronę tej wstrętnej czarownicy, która zmierzała w moją stronę, wypowiadając zaklęcie z nienawiścią w głosie.  Byłem pogrążony w niemiłosiernym bólu. Nagle  z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk.
        Ból był po prostu ogromny, paraliżował moje ciało. Nie mogłem nic zrobić. Czułem, jakby w środku łamały mi się wszystkie kości.  
  Po chwili w nadludzkim tempie wampiry zabrały mnie z domu wybiegając gdzieś w las.   

________________________________________________________________________________
Kompletna porażka!! No po prostu nie wierzę! Z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej! Naprawdę przepraszam, nie wiem co sie ze mną dzieje! :ccc. 
Dobra, koniec płakania, jakoś będzie, tylko błagam mówcie prawdę, co sadzicie o tym rozdziale. Komplementy jak i krytyka mile widzine, ale to chyba już wiecie. :)
Tak więc zapraszam do czytania i gorąco pozdrawiam. <333333!

12 komentarzy:

  1. Dziewczyno co ty piszesz, przecież ten rozdział to istne cudo :) Chciałaś chyba napisać, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza, bo tak jest :D Jesteś zarąbista i nie mogę się doczekać co się dalej wydarzy :D Rozdział super bardzo trzymający w napięciu :D Pozdrawiam serdecznie ;********

    OdpowiedzUsuń
  2. Przestań tak mówić!! Rozdział cudowny! jezuuu jakie emocje, czemu na niego napadli i to w takiej chwili?! Damon? Hm, dziwne i Stefcio? Pewnie jakiś układ i wgl. Czekam na NN jak najszybciej a że teraz ferie to będzie dużo czasu ;D wpadnij do mnie na forbidden-looove.blogspot.com i skomentuj :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta.. ja właśnie mam przedostatni dzień ferii, więc rozdziały będą coraz rzadziej : c. Ale dziękuję za komenatrze , są miłe. ; * Taak, Damon, Stefan, Elena itp mają pewne niemiłe plany co do Klaus'a. Hm.. zapewniam, że będzie się działo . :)

      Usuń
    2. o jeeeej :D nie mogę się doczekać! ah, szkoda ja właśnie zaczęłam w piątek ;p

      Usuń
  3. jaka porażka ?! O.o weź, nie mów takich rzeczy w ogóle . gdy caroline umierała to płakałam jak głupia ! tak dokładnie opisałaś to co ona czuje, co przeżywają wszyscy wokół i wgl że długo musiałam dochodzić do siebie . a potem jak klaus ją uratował to normalnie zaczęłam się mimowolnie uśmiechać, szczerzyłam się do monitora . xd wkurzyli mnie stefan, damon itp. bo zrobili jakąś dziką scenę i nie wiadomo co z tego wyjdzie teraz . oby wszystko było okej . no już się nn nie mogę doczekać . pozdrawiam . ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wielką radością ogłaszam, że zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Pytania u mnie http://porywy-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. no nawet nie mam słów, zatkało mnie.. <3 rozdział jest przecudowny "Kompletna porażka!! No po prostu nie wierzę! Z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej!" co Ty gadasz? jest zajebisty :D ale dlaczego w takim momencie skończyłaś ;_;? :D podobał mi się opis jak Caroline przechodzi na 2 str. :>. Już nie mogę się doczekac nn :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dramatyzuj mi tu bo rozdział jest świetny! ;D Klaus jako anioł, wybawca, muszę przyznać, że nietypowe, oryginalne porównanie i podoba mi się. Mam nadzieję, że Klaus uratuje się, albo Caro go uratuje ;D Czekam na następne i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział <3 Ja też prowadzę bloga i serdecznie cię na niego zapraszam :* http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz nowego czytelnika :D Powiedz, co ile dodajesz rozdziały? ;) Piszesz nieziemsko, jak czytałam poprzedni rozdział to się popłakałam ;( I weź niech Caroline go uratuuuje! I no wiesz co? Pokonali go w jego własnym domu? Biedaczyna :(
    Życzę weny i czekam z niecierpliwością na nn!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, miło mi : ) Dzięki wielkie. Teraz nie mam wlasnie weny, próbuję coś ulepić w logiczną całość, ale nie wychodzi. postaram się dodać coś w przyszłym tygodniu, ale nie obiecuję. Jeszcze raz dziękuję <3

      Usuń