Caroline:
Kiedy Bonnie do mnie podeszła,
zdałam sobie sprawę, że to ona krzyczała. Spojrzałam na nią
ledwo i delikatnie się uśmiechnęłam. Moja mama ucieszyła się i
zaczęła mnie głaskać. Bonnie uklękła przy mnie.
-Wytrzymasz jeszcze około pięciu
godzin? - spytała z nadzieją w głosie. Przez chwilę zbierałam
się żeby odpowiedzieć, aż w końcu wybełkotałam niewyraźnie:
-Postaram się...Bonnie... proszę,
przynieś mi krwi...
Przyjaciółka uśmiechnęła
się i pobiegła szybko po worek z krwią. Po niecałej minucie była
z powrotem trzymając w ręku dwa worki z krwią. Otworzyła pierwszy
i delikatnie przyłożyła mi do ust. Poczułam jak lepki płyn
wypełnia moje usta i odetchnęłam. Było mi trochę lepiej, krew
zdecydowanie pomogła. Nadal umierałam, ale krew to opóźniła.
Gdy wypiłam całą zawartość
woreczka, wtuliłam się w mamę i zamknęłam oczy.
-Kochanie, nie zasypiaj – wyszeptała
mama. Bonnie podała jej drugi woreczek, pocałowała mnie w mokre
czoło i wyszła.
-Staram się, mamusiu – odparłam
lekko oddychając. Wtedy w moich myślach pojawił się Klaus.
Szczerze, wątpiłam w to, że zdąży mnie uratować. Może krew
jakoś mi pomogła, lecz ja wciąż czułam, jak ucieka ze mnie
życie. Jak powoli tracę czucie w nogach, powiekach i ustach.
Stawało się to stopniowo.
Klaus.
Klaus dzięki ostatnim
wydarzeniom w moim życiu nie był mi obojętny. Widziałam, że coś
dla niego znaczę, lecz nie wiedziałam co tak naprawdę czuje. Że
czuje? To wiedziałam na pewno, lecz nie wiedziałam co. Po prostu.
Najbardziej bolało mnie to,
że nie pożegnałam się z nim. Gdybym tylko mogła go przytulić
przed wyjazdem do tych Włoch, zrobiłabym to. Przynajmniej teraz,
pomyślałam, byłabym szczęśliwa.
Myślałam tak prawie
godzinę. Mama co jakiś czas mówiła coś do mnie, więc jej
odpowiadałam. Starałam się jakoś wytrwać. Chociaż dla niej i
dla przyjaciół. Oni wierzyli, że Klaus przyjedzie na czas, ja
niestety nie. Chciałam po prostu, żeby widzieli, że w to wierzę i
mam nadzieję. Byłam im to zwyczajnie winna.
Kolejne dwie godziny były
jeszcze gorsze. Strasznie ciężko mi się oddychało, mówienie
sprawiało mi ból, a kiedy mama przyłożyła mi otwarty woreczek z
krwią do ust, ja go nie czułam. Wiedziałam, że piję krew, ale
jej w ogóle nie czułam. Podnoszenie powiek również bolało. Nie
mogłam już wytrzymać. Wtedy byłam całkowicie pewna, że lada
moment umrę.
Mama co chwilę mówiła coś
do mnie, lecz było to niewyraźne. Aby jej nie martwić kiwałam
tylko głową.
Potem do pokoju weszła
Bonnie, a za nią Elena, Damon, Stefan, Jeremy i Matt. Stanęli cicho
przy mnie, a ja resztką moich sił podniosłam powieki. Byli smutni,
ale w ich oczach był błysk nadziei. Elena podeszła bliżej.
-Caroline, wytrzymasz jeszcze godzinę?
- spytała szeptem trzymając mnie za rękę. Wtedy wiedziałam już,
że nie mogę ich dłużej kłamać. W tamtym momencie prawie
stykałam się ze śmiercią. Ona była po prostu przy mnie. Czułam
ją. Pokręciłam przecząco głową i zamknęłam oczy.
-Caroline, proszę. Wierzymy w ciebie.
Dasz radę! - powiedziała Bonnie. Znowu pokręciłam przecząco
głową.
Moja mama znowu zaczęła
płakać, ale bardzo cicho. Delikatnie ścisnęłam dłoń Eleny i
uśmiechnęłam się blado.
Przyjaciele i mama cały czas
siedzieli przy mnie i coś mówili, lecz ja ich w ogóle nie
rozumiałam. Nawet już nie mogłam kiwać głową. Nic. Nawet
otwierać oczu. Oddychałam ledwo co i byłam pewna, że to już
koniec.
No i się stało. Wydałam z
siebie ostatni oddech i po chwili widziałam tylko światło. Nie
oddychałam. Nie ruszałam się. Uwolniona od bólu, spojrzałam na
przyjaciół, ale oni nie widzieli mnie. Przechodziłam powoli na
drugą stronę. Cały czas patrzyłam na przyjaciół. Elena zaczęła
delikatnie mną potrząsać.
-Caroline? - spytała, a z jej oczu
zaczęły wyciekać łzy, jedna po drugiej. Uśmiechnęłam się,
czego oni nie widzieli i pokiwałam głową.
Elena zaczęła zanosić się
płaczem. Przytuliła mnie mocno i zaczęła krzyczeć.
-Stefan, zrób coś! - on podszedł do
niej i przytulił.
-Eleno, nic się już nie da zrobić...
Dziewczyna wyrwała się z
jego uścisku i wybiegła płacząc. Bonnie zaczęła płakać i mnie
przytulać, moja mama to samo. Ja także płakałam, lecz oni nie
mogli tego zobaczyć. Patrzyłam na nich cały czas, tym samym
przechodząc na drugą stronę.
Klaus:
Jechałem jak najszybciej się
da. Byłem już w Mystic Falls i zmierzałem do domu Salvatorów. Nie
mogłem pozwolić, aby Caroline umarła. Gdyby umarła, ja też był
umarł. Życie bez niej, to nie było by to samo. Cały czas
obwiniałem siebie, że wyjechałem i zostawiłem ją samą. Że nie
domyśliłem się, że Tyler mógł ją ugryźć. Nienawidziłem
wręcz siebie za to. Wjechałem na podjazd i w mgnieniu oka wyszedłem
z auta.
Wtedy zamarłem, gdyż
zobaczyłem, że Elena siedzi na schodach i strasznie płacze.
Wiedziałem co to oznacza, ale nie przyjmowałem tego do wiadomości.
Podszedłem do niej szybko i zapytałem.
-Gdzie ona jest? - dziewczyna podniosła
głowę.
-Klaus, ona.. - odparła, lecz jej
przerwałem.
-Gdzie ona jest?! - wydarłem się do
niej.
-Na górze – odrzekła i dalej
płakała.
W wampirzym tempie wbiegłem na
górę. Po chwili znalazłem pokój w którym leżała. Byli tam
Damon, Stefan, Liz, Jeremy, Matt i Bonnie. Otaczali Caroline.
Spojrzałem na nią. Jej skóra była ciemna, jej matka i Bonnie
trzymały ją za ręce. Nie ruszała się, ani nie oddychała.
Wystraszyłem się i zacisnąłem oczy, żeby nie zacząć płakać.
Podbiegłem do nich, tym samym odpychając wszystkich na bok. Gdy
mnie zobaczyli, zszokowali się. Bonnie odeszła zapłakana i wtuliła
się w Jeremy'ego.
Liz także wstała i zaczęła
ocierać łzy. Nie czekając ani chwili przegryzłem sobie nadgarstek
i złapałem Caroline w talii. Jej ciało było zimne. Szybko otarłem
łzę i przyłożyłem ukochanej nadgarstek do ust.
-Pij, kochanie – wyszeptałem jej do
ucha. - Proszę, pij.
Czułem tylko jej zimne wargi na
moim nadgarstku, lecz nie czułem, żeby piła. Wystraszyłem się i
poruszyłem nadgarstkiem.
-Kochanie, pij, proszę –
powiedziałem na głos. Bonnie znowu zaniosła się płaczem. Stefan
wyszedł trzaskając drzwiami. Wszyscy tracili nadzieję, lecz ja nie
zgadzałem się z tym. Caroline zwyczajnie nie mogła umrzeć.
Po chwili poczułem, jak krwi
zaczyna ubywać. Poczułem jak wyrastają jej kły i wpijają się w
mój nadgarstek. Odetchnąłem z ulgą i oparłem się o łóżko,
pozwalając mojej ukochanej pić ile zechce.
-Tak, właśnie tak, skarbie –
wyszeptałem jej do ucha. Wszyscy się nagle ożywili. Bonnie
podbiegła do nas i złapała Caroline za rękę.
-Pije? - spytała nadal płacząc.
Pokiwałem twierdząco głową i pocałowałem Caroline w głowę.
To była najszczęśliwsza
chwila w moim życiu. Nie mogłem opisać mojej radości. Caroline
była dla mnie po prostu najważniejsza i nie mogłem jej stracić.
Wszyscy zaczęli ocierać łzy.
Byli szczęśliwi, tak jak ja. Nie chcieli stracić Caroline. Ona dla
nich także była ważna.
Caroline:
Już miałam przechodzić na
drugą stronę, kiedy coś poczułam. Poczułam krew. Zdziwiona
spojrzałam na przyjaciół. Bonnie nadal płakała, moja mama
również. Zauważyłam tylko, że ktoś mnie przytula. To był
Anioł. Ratował mnie. Dawał mi swoją krew. Na początku jej nie
chciałam, bo wiedziałam, że i tak umarłam. Ale w końcu zaczęłam
pić. Nie wiem po co, nie wiem czemu. Po prostu. Krew była
przepyszna. Wpiłam się w Anioła i zaczęłam połykać zachłannie
krew.
Spojrzałam za siebie. Drzwi na
drugą stronę były już bardzo daleko. Oddalałam się od nich.
Zaczęłam się uśmiechać. Nie wiedziałam co się dzieje, lecz
miałam jeszcze nadzieję, że przeżyję.
Kiedy Anioł zabrał rękę
poczułam jak całuje swymi ustami mój policzek. Wtedy poczułam.
Poczułam, że znów jestem w swoim ciele. Znów czułam ból, który
stopniowo zaczął znikać. Bałam się otworzyć oczy, więc
otworzyłam usta i zaczerpnęłam powietrza. Usłyszałam jakieś
szepty. Potem poczułam, że ktoś mnie przytula. To była Bonnie.
Płakała, ale wiedziałam, że
to są łzy szczęścia.
-Och, Caroline – szepnęła mama i
także mnie przytuliła.
Potem zebrałam się na odwagę
i otworzyłam delikatnie oczy. Wszyscy stali wokół mnie i się
uśmiechali. Po chwili do pokoju wbiegła Elena i Stefan.
Przyjaciółka podbiegła i ponownie zaczęła zanosić się, tym
razem, płaczem szczęścia. Przytuliła mnie z całej siły.
Nagle poczułam, że ktoś
mnie całuje w głowę. Byłam przekonana, że to Anioł, lecz kiedy
podniosłam głowę, zobaczyłam Klaus'a. Wtedy zdałam sobie sprawę,
że to on mnie uratował. Był moim wybawcą. Uśmiechnęłam się do
niego i starłam mu łzę z policzka.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam
się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Znajdowałam się w jakimś
ogromnym pokoju. Ściany były koloru błękitnego. Naprzeciwko
łóżka, na którym leżałam znajdowała się antyczna komoda z
alkoholem. Po chwili, bardzo zdziwiona, zdałam sobie sprawę, że
leżę w czyichś objęciach. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam
Klausa. Leżał, trzymając mnie w ramionach i przyglądał mi się
poważnie. Zrobiłam zdziwioną minę.
Czułam jak energia znowu przepełnia moje ciało. Uśmiechnęłam
się, gdyż znowu zdałam sobie sprawę, że żyję. To było po
prostu wspaniałe, a myśl, że jeszcze niedawno byłam na krawędzi
śmierci, przyprawiała mnie o dreszcze.
-Gdzie ja jestem? - spytałam
rozkojarzona. Moją i Klausa twarz dzieliły zaledwie dwa centymetry.
Zmieszana odwróciłam twarz. Czekałam aż odpowie, lecz nic nie
usłyszałam. - Klaus, w porządku?
-Jesteśmy u mnie. W sypialni –
wyszeptał przybliżając się do mnie jeszcze bardziej. Gdy to
usłyszałam poważnie się wkurzyłam. Byłam mu niezmiernie
wdzięczna, w końcu mnie uratował, ale ledwie co zasnęłam, a on
porwał mnie do siebie.
Już sobie zaczęłam
wyobrażać, jak moja mama musi się martwić. Dosłownie przed
chwilą prawie mnie straciła, a teraz nie mogła się mną
nacieszyć, ani ja ją. I do tego moi przyjaciele. Chciałam ich jak
najszybciej zobaczyć.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęłam
i zaczęłam wyrywać się z jego uścisku. Niestety nic to nie
zdziałało, a tylko przyniosło niepożądane skutki. Klaus
przybliżył się jeszcze bardziej do mnie, tak, że nasze uta prawie
się stykały.
Spojrzałam mu w oczy
zszokowana i zobaczyłam błysk szczęścia i pożądania. Wiedziałam
czego chce. Odwróciłam głowę i zacisnęłam oczy nadal próbując
się wyrwać.
-Caroline, przecież nic ci nie zrobię
– rzekł swym normalnym tonem. Odwróciłam się do niego.
-Puść mnie – poprosiłam i
spojrzałam na niego błagalnie.
Mieszaniec przez chwilę
patrzył na mnie, ale potem spuścił wzrok i w końcu puścił mnie.
Już miałam zeskoczyć z
łóżka i uciec stamtąd, lecz coś mnie powstrzymało. Zatrzymałam
się w bezruchu, zacisnęłam oczy i delikatnie zajęłam miejsce
obok niego, opierając głowę o ścianę.
Klaus popatrzył na mnie z
niedowierzaniem, po czym podniósł się lekko i oparł o ścianę
tuż obok mnie.
-Caroline, czego ty tak naprawdę chcesz? - spytał nie patrząc na mnie.
-Caroline, czego ty tak naprawdę chcesz? - spytał nie patrząc na mnie.
-Chcę, abyś przestał traktować mnie
jak jakąś rzecz – odparłam zdecydowana i skrzyżowałam ręce.
Klaus spojrzał na mnie i otworzył
szeroko oczy.
-Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?
- wyrzekł z wyrzutem w głosie, po czym dodał – nigdy tak cię
nie traktowałem i nigdy nie będę.
-To po co mnie tu zabrałeś, nie
pytając nawet o moje zdanie?! - wykrzyczałam i na niego
spojrzałam.
-Och, daj spokój Caroline..
-Pytam! - krzyknęłam znowu.
-Bo chciałem mieć cię tylko dla
siebie, nacieszyć się tym, że żyjesz! – krzyknął również i
utkwił w moich oczach. Gdy to usłyszałam zaniemówiłam i
odwróciłam wzrok. Poważnie się zdziwiłam, nie wiedziałam, że
aż tyle dla niego znaczę.
-Dziękuję ci, że mnie uratowałeś,
ale błagam traktuj mnie z szacunkiem. Tylko o tyle proszę.
Klaus uśmiechnął się blado i
przejechał ręką po moim policzku.
-Przepraszam – wyszeptał zbliżając
się do mnie. Powinnam się wtedy zwyczajnie odwrócić, lecz także
zaczęłam się do niego przybliżać. Patrzyłam na jego usta i
coraz bardziej ich pragnęłam.
Po chwili całą mnie
przepełniało szczęście, gdyż nasze usta się złączyły.
Tonęliśmy w pocałunkach i dotyku. Czułam się cudownie. Moje
serce zaczęło szybciej bić. Pełna podniecenia wbiłam paznokcie w
plecy mieszańca. Wydał z siebie cichy syk i zaczął brutalniej
mnie całować, co jeszcze bardziej mi się podobało. Z wampirzą
szybkością usiadłam na niego okrakiem i objęłam rękoma jego
szyję. Ten trzymał mnie w talii. To było niesamowite uczucie.
Klaus:
Nasze pocałunki stawały się
coraz bardziej brutalne i namiętne. Czułem się nieziemsko. Mocno
się zdziwiłem, że Caroline zgodziła się na to. Sądziłem, że
się odwróci, lecz ona przybliżyła się do mnie. Byłem
szczęśliwy, ale w pewnym momencie poczułem jakiś niedosyt.
Chciałem więcej Caroline. Całej jej.
Już miałem zdjąć z niej
koszulkę, kiedy usłyszałem jakiś ogromny trzask. Oboje w mgnieniu
oka oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na drzwi. Po paru
sekundach trzask się powtórzył, a ja mocno się wkurzyłem, że
ktoś śmie nam przerywać w takiej chwili.
Caroline zeszła ze mnie i
złapała mnie za rękę.
-Pójdę sprawdzić – rzekłem cicho
i wstałem. Caroline podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.
Razem wyszliśmy z pokoju i dalej wszystko potoczyło się samo.
Z różnych stron napadli
na mnie Damon, Elena i około dziesięciu innych wampirów. Szybko
odepchnąłem ich, lecz po sekundzie znowu na mnie napadli. Było ich
jeszcze więcej. Miałem ochotę wyrwać im wszystkim serca. Szybko
spojrzałem na Caroline.
Stefan trzymał ją mocno, a ona coś
krzyczała i próbowała się wyrwać Nieznanych wampirów wciąż
przybywało. Po chwili w korytarzu pojawiła się Bonnie. Zaczęła
wypowiadać jakieś zaklęcie patrząc na mnie. Moim ciałem
zawładnął niesamowity ból. Damon trzymał mnie obiema rękoma za
szyję, a inne wampiry za ramiona. Wszyscy obrócili mnie w stronę
tej wstrętnej czarownicy, która zmierzała w moją stronę,
wypowiadając zaklęcie z nienawiścią w głosie. Byłem pogrążony w niemiłosiernym bólu. Nagle z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk.
Ból był po prostu ogromny,
paraliżował moje ciało. Nie mogłem nic zrobić. Czułem, jakby w
środku łamały mi się wszystkie kości.
Po chwili w nadludzkim tempie
wampiry zabrały mnie z domu wybiegając gdzieś w las.
________________________________________________________________________________
Kompletna porażka!! No po prostu nie wierzę! Z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej! Naprawdę przepraszam, nie wiem co sie ze mną dzieje! :ccc.
Dobra, koniec płakania, jakoś będzie, tylko błagam mówcie prawdę, co sadzicie o tym rozdziale. Komplementy jak i krytyka mile widzine, ale to chyba już wiecie. :)
Tak więc zapraszam do czytania i gorąco pozdrawiam. <333333!
Dziewczyno co ty piszesz, przecież ten rozdział to istne cudo :) Chciałaś chyba napisać, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza, bo tak jest :D Jesteś zarąbista i nie mogę się doczekać co się dalej wydarzy :D Rozdział super bardzo trzymający w napięciu :D Pozdrawiam serdecznie ;********
OdpowiedzUsuńPrzestań tak mówić!! Rozdział cudowny! jezuuu jakie emocje, czemu na niego napadli i to w takiej chwili?! Damon? Hm, dziwne i Stefcio? Pewnie jakiś układ i wgl. Czekam na NN jak najszybciej a że teraz ferie to będzie dużo czasu ;D wpadnij do mnie na forbidden-looove.blogspot.com i skomentuj :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTa.. ja właśnie mam przedostatni dzień ferii, więc rozdziały będą coraz rzadziej : c. Ale dziękuję za komenatrze , są miłe. ; * Taak, Damon, Stefan, Elena itp mają pewne niemiłe plany co do Klaus'a. Hm.. zapewniam, że będzie się działo . :)
Usuńo jeeeej :D nie mogę się doczekać! ah, szkoda ja właśnie zaczęłam w piątek ;p
Usuńjaka porażka ?! O.o weź, nie mów takich rzeczy w ogóle . gdy caroline umierała to płakałam jak głupia ! tak dokładnie opisałaś to co ona czuje, co przeżywają wszyscy wokół i wgl że długo musiałam dochodzić do siebie . a potem jak klaus ją uratował to normalnie zaczęłam się mimowolnie uśmiechać, szczerzyłam się do monitora . xd wkurzyli mnie stefan, damon itp. bo zrobili jakąś dziką scenę i nie wiadomo co z tego wyjdzie teraz . oby wszystko było okej . no już się nn nie mogę doczekać . pozdrawiam . ;* ;*
OdpowiedzUsuńDzięki *.*
UsuńZ wielką radością ogłaszam, że zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńPytania u mnie http://porywy-serca.blogspot.com/
no nawet nie mam słów, zatkało mnie.. <3 rozdział jest przecudowny "Kompletna porażka!! No po prostu nie wierzę! Z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej!" co Ty gadasz? jest zajebisty :D ale dlaczego w takim momencie skończyłaś ;_;? :D podobał mi się opis jak Caroline przechodzi na 2 str. :>. Już nie mogę się doczekac nn :* <3
OdpowiedzUsuńNie dramatyzuj mi tu bo rozdział jest świetny! ;D Klaus jako anioł, wybawca, muszę przyznać, że nietypowe, oryginalne porównanie i podoba mi się. Mam nadzieję, że Klaus uratuje się, albo Caro go uratuje ;D Czekam na następne i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Ja też prowadzę bloga i serdecznie cię na niego zapraszam :* http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMasz nowego czytelnika :D Powiedz, co ile dodajesz rozdziały? ;) Piszesz nieziemsko, jak czytałam poprzedni rozdział to się popłakałam ;( I weź niech Caroline go uratuuuje! I no wiesz co? Pokonali go w jego własnym domu? Biedaczyna :(
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam z niecierpliwością na nn!
o, miło mi : ) Dzięki wielkie. Teraz nie mam wlasnie weny, próbuję coś ulepić w logiczną całość, ale nie wychodzi. postaram się dodać coś w przyszłym tygodniu, ale nie obiecuję. Jeszcze raz dziękuję <3
Usuń